O wypadku, do którego doprowadził syn Sylwii Peretti, napisano już bardzo dużo. Opinię publiczną mocno poruszył zarówno sam fakt tego tragicznego zdarzenia, jak i późniejsze informacje o tym, że syn celebrytki w momencie wypadku miał we krwi 2,3 promila alkoholu.
Po tym zdarzeniu na rodzinę Peretti wylał się potężny hejt. Ostatnio media donosiły, że jego skala jest tak ogromna, że Sylwia nie może spokojnie udać się na grób swojego syna. By ograniczyć internautom przestrzeń do ataków, postanowiła wyłączyć konto na Instagramie.
Tymczasem w sieci zaczęli udzielać się ludzie, którzy znają rodzinę Peretti. Dużo komentarzy pojawiło się na facebookowej grupie "Wieliczanie i Wieliczka - Miasto Gmina Powiat".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Relacje napływające od ludzi z okolicy są wręcz porażające. "Przykre to, ale widziałam nie raz jego wyczyny na drodze i to prędzej czy później musiało się tak skończyć…" - napisała sąsiadka, cytowana przez Pomponik.
Oczywiście wielka strata. Młodzi ludzie. Ale też trzeba Państwu wiedzieć, że jeden z tych chłopców mieszkał niedaleko nas. Kto z okolic to wie o kim mowa. My mieszkamy w Strumianach. Szaleństwa samochodowe, jakie wyczyniał, być może też z kolegami, były na porządku dziennym. Baliśmy się chodzić po chodniku np. podczas wieczornego spaceru z psem. Policja wielicka nie reagowała - dodała pani Iwona.
Czytaj także: Motorówką wbił się w łódź i zabił płynącą nią kobietę. "Cały czas był rozproszony przez telefon"
Szokujące słowa po tragedii w Krakowie
Inny z mieszkańców tamtych rejonów również podzielił się wstrząsającym komentarzem.
Patryk zawsze tak jeździł. Na Widoczku, pod BP na Wielickiej i Leroy Merlin. To była kwestia czasu, jak się rozbije. Teraz jest zdecydowanie ciszej. Myślę że on był prowodyrem, zabrakło go i na razie jest spokój, ale świat nie znosi pustki. Będzie zaraz inny - ocenił gorzko.