Temat niskich emerytur u polskich artystów wraca jak bumerang. Głodowe wręcz świadczenia, z trudem pozwalają egzystować niektórym na stare lata. Kilka lat temu głośno było o Alicji Majewskiej, która otrzymuje niewiele ponad tysiąc złotych emerytury za przeszło 50 lat ciężkiej pracy na scenie.
Na emerytury artystów żalili się, chociażby Krzysztof Cugowski, czy Sławomir Świerzyński. W ich przypadku prognozowane przez ZUS świadczenia okazały się być jeszcze niższe. Teraz ten temat poruszyła Sława Przybylska, która zdaje sobie sprawę, że przejście na emeryturę oznacza dla niej tylko kłopot.
Nadal koncertuję. Są owacje, ludzie proszą o bisy. Dostaję wiele listów od młodych ludzi. Piszą: "niech pani śpiewa do późnej starości". Cieszę się, że nie zostałam odstawiona na bok" - powiedziała ostatnio "Życiu na gorąco".
Sława Przybylska twierdzi, że nie dorobiła się wielkiego majątku, bo po prostu nie zależało jej na tym. Od lat mieszka w niewielkim domu w Otwocku i żyje skromnie. Piosenkarka nie kryje, że się jej nie przelewa, ale daleka jest od uskarżania się na wysokość emerytury, jaką co miesiąc ZUS przelewa jej na konto. Zwyczajnie cały czas chce pracować, gdyż sprawia jej to ogromną radość. Absolutnie nie myśli o zakończeniu kariery.
Czytaj także: To nie żart. Oto nowy kierunek studiów u Rydzyka
Będzie pomoc dla artystów?
Ustawa o artystach zawodowych w założeniu cywilizuje warunki pracy artystycznej oraz zapewnia najsłabiej zarabiającym twórcom minimum bezpieczeństwa socjalnego w postaci dostępu do ubezpieczeń społecznych i zdrowotnych. W praktyce oznacza to dopłaty do składek na ubezpieczenia, w zależności od dochodów od 20 proc. do 80 proc.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.