Dwa ataki miałem: najpierw, że ktoś jest w mieszkaniu, a potem, że to Justyna. (...) Po prostu się wystraszyłem, telepało mną - przyznał przed kamerą zafrasowany Przemek, który wpadł w osłupienie na widok wyczekującej na niego w środku dziewczyny.
Okazało się, że przyjazd żony bez zapowiedzi przede wszystkim go przestraszył, a dopiero później nieco ucieszył. Bo choć małżonkowie ze "Ślubu od pierwszego wejrzenia" umawiali się na spotkanie na inny dzień, Justyna zmieniła zdanie i przyjechała do Poznania szybciej niż wcześniej zadeklarowała to mężowi. Korzystając z faktu, że Przemek dał jej klucze do mieszkania, weszła pod jego nieobecność.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Przyjechałam wcześniej, bo się stęskniłam za Przemkiem. Brakowało mi go, on też w środę mówił, że mu mnie brakuje. Wiedziałam, że przyjadę w czwartek, ale nie chciałam mu mówić. Chciałam zrobić mu niespodziankę - tłumaczyła przed kamerami.
Później jednak Justyna przyznała, że w zasadzie już wyjeżdżając od męża, wiedziała, kiedy wróci. I że nie będzie to wtedy, na kiedy umawiała się z Przemkiem. Mimo to, uczestniczka zdaje się wyznawać zasadę, że cel uświęca środki, a dobre intencje są usprawiedliwieniem dla kłamstwa.
Niestety reakcja Przemka na widok żony była chyba daleka od wymarzonej. Zamiast radości na twarzy męża wyraźnie malował się strach.
Nigdy nikt mi takich niespodzianek nie robił. (...) Jakoś tak niefortunnie wyszło. Justyna pewnie spodziewała się innej reakcji, że będę szczęśliwy, rzucę się jej w ramiona, a ja tylko zawał - ocenił potem Przemek.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.