Muzyka ma niezwykłą moc - potrafi nie tylko łączyć ludzi, ale i podtrzymywać na duchu w najtrudniejszych chwilach. Jacek Zieliński, ikona polskiej sceny muzycznej i jeden z założycieli zespołu Skaldowie, udowodnił, że nawet w obliczu śmiertelnej choroby, można pozostać artystą do samego końca.
Jacek Zieliński zmarł po ciężkiej chorobie
W poniedziałek, 6 maja, Piwnica pod Baranami ogłosiła smutną wiadomość: Jacek Zieliński, znany muzyk i współzałożyciel zespołu Skaldowie, odszedł. Artysta, którego talent i twórczość zapiszą się złotymi zgłoskami w annałach polskiej muzyki, był twórcą niezapomnianych hitów takich jak "Prześliczna wiolonczelistka" czy "Z kopyta kulig rwie". Nagła śmierć Jacka Zielińskiego poruszyła zarówno fanów, jak i branżę muzyczną.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Przez lata nieliczni wiedzieli, że Jacek Zieliński zmagał się z poważną chorobą. Andrzej Zieliński, brat zmarłego i równie ceniony muzyk, ujawnił, że przyczyną śmierci była długotrwała walka z rakiem. Jacek przeszedł liczne chemioterapie, walcząc z rakiem prostaty, który przerzucił się na kości. Mimo sześcioletniej batalii, choroba okazała się silniejsza. Andrzej, w rozmowie z "Super Expressem", podzielił się tą bolesną prawdą, dodając, że muzyczne zaangażowanie Jacka bywało dla niego ukojeniem w tych trudnych chwilach.
Muzyka była dla niego najlepszym lekarstwem
Mimo że choroba systematycznie osłabiała jego ciało, Jacek Zieliński nie przestawał tworzyć i występować. W ostatnich miesiącach życia, nawet, gdy był zmuszony występować, siedząc, nadal z pasją oddawał się muzyce. Andrzej Zieliński, w rozmowie z "Super Expressem" wspominał ostatnie chwile brata:
W czerwcu mieliśmy razem wystąpić na jubileuszu Budki Suflera. Jacek był już bardzo słaby, ale nie odmówił. To był dla niego nie tylko obowiązek, ale przede wszystkim wielka radość i możliwość bycia z przyjaciółmi na scenie - powiedział muzyk Skaldów.
Mimo zbliżającej się śmierci, Jacek Zieliński nie stracił nadziei na kolejne występy. Planował przyszłe koncerty ze Skaldami, pokazując niezłomność ducha i miłość do muzyki, która była dla niego nie tylko pasją, ale i lekarstwem. Niestety, nie doczekał zaplanowanego koncertu, odchodząc 6 maja i pozostawiając w żałobie bliskich – żonę Halinę, dwoje dzieci oraz brata. W przyszłym roku zespół Skaldowie obchodziłby swoje 60-lecie, co miało być wielkim muzycznym świętem, na które Jacek się przygotowywał.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.