2 listopada w TVN24 na tapet wzięty został między innymi temat tzw. gangu trucicieli. Służby zatrzymały sochaczewską notariuszkę, która miała współpracować tą grupą przestępczą "trudniącą się" przejmowaniem mieszkań. Zatrzymany został też właściciel firmy budowlanej. Reportaż w tej sprawie przygotowywał Jan Piotrowski.
Początek nie zwiastował żadnych problemów. Później jednak dziennikarzowi szło już gorzej. W końcu totalnie stracił wątek i nie był w stanie znaleźć odpowiednich słów.
Tomasz G., przedsiębiorca z branży budowlanej, który miał być mózgiem całego procederu, a dodatkowo jego znajoma notariuszka, Jolanta D., notariuszka z Sochaczewa, która miała w tym procederze także swój udział, miała w nim pomagać… Wszystko było możliwe, przełom w tym śledztwie właściwie był możliwy w zeszłym roku dzięki zeznaniom jednego z… oskarżonych, jednego z… No nie, po prostu muszę jeszcze raz to nagrać - powiedział Jan Piotrowski.
Jan Piotrowski z TVN24 nagle przerwał wypowiedź
Dziennikarz ewidentnie nie miał sił na kontynuowanie wywodu. - Niesamowite, jak mi to nie idzie dzisiaj - stwierdził otwarcie, po czym reportaż został zakończony.
Być może na wizję trafiło niewłaściwe nagranie. Ta sytuacja była sporym wyzwaniem dla prezenterki. Próbowała ona ratować honor Piotrowskiego i sprytnie wybrnąć z opresji.
Wszystko idzie, Janku. To absolutnie realizacyjna pomyłka, a nie Janka Piotrowskiego - tłumaczyła na gorąco.
Nagranie ukazujące wpadkę trafiło już do sieci. "Cóż... każdemu się może zdarzyć, prawda?" - pisze jeden z internautów.