Sylwia Graff w ostatnim odcinku "Żon Miami" przyznała, że chce nieco zmienić swoją figurę. Celebrytka, która pochodzi z Polski, ale otoczona luksusem mieszka, pracuje i wychowuje syna w USA, tym razem postawi nie na ćwiczenia, a na najlepszego chirurga plastycznego. Sylwia codziennie wiele czasu poświęca na pielęgnację ciała, każdego ranka ćwiczy pilates (robi to 4-5 razy w tygodniu). Dzięki temu może pochwalić się perfekcyjną sylwetką. Ale mama kilkulatka postanowiła iść o krok dalej.
Prawniczka, która na co dzień szefuje fundacji pomagającej samotnym matkom, ma już za sobą spotkanie z chirurgiem. Nie zamierza ukrywać, że jej ciało nie będzie w pełni naturalne. Wręcz przeciwne, jak mówi, w USA naturalne jest poddawanie się zabiegom i mówienie o tym wprost.
Operacje plastyczne w Stanach Zjednoczonych są na porządku dziennym. Nie jest to powód do wstydu, wręcz odwrotnie. Nikt się z tym nie ukrywa, u nas to jest jak mycie zębów, więc jak coś komuś przeszkadza, to sobie robi. To jest tak normalne, jak pójście na zakupy spożywcze - zdradziła w show.
Podczas wizyty u lekarza Graff wybrała rozmiar implantów i podkreśliła:
Obym tylko mieściła się w rozmiar XS.
Jaki jest koszt operacji? Tego Sylwia też nie ukrywała. Na nowy dekolt wyda prawie 8 tys. dolarów, czyli ponad 30 tys. zł. Jak tłumaczyła, wysokie koszty można rozłożyć na raty, więc zabiegi są dostępne dla każdego. Również dla amerykańskich nastolatek, które pierwsze operacje robią już w wieku 16 lat.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.