O sprawie zatrudnienia syna Liszewskiego w Lasach Państwowych poinformowała "Gazeta Wyborcza". Według jej informatorów do podpisania umowy doszło po weselu rzecznika prasowego Michała Gzowskiego, którego goście mieli się bawić przy muzyce Weekendu granej na żywo. W odpowiedzi na pytanie gazety Gzowski zaznaczył, że nie był to koncert zespołu Weekend, tylko Liszewski "zaśpiewał dwie piosenki z playbacku". Zapewne jedną z nich był megahit "Ona tańczy dla mnie".
Gzowski wyznał, że od lat przyjaźni się z menadżerem Weekendu, ale za występ Liszewskiego zapłacił rynkową stawkę i ma "stosowną fakturę". I zasugerował, że nic nie wiedział o późniejszym zatrudnieniu syna gwiazdora w Lasach Państwowych.
Potwierdził, że już przed jego weselem koncern szukał młodych ludzi do krótkoterminowej pracy. Chodziło o przeprowadzenia okresowej inwentaryzacji.
Taką 3-miesięczną umowę zlecenia, w ramach praktyk, zawarto także z osobą, która – jak się okazuje – jest synem muzyka – powiedział "Wyborczej".
Wydaje się poczciwym, pracowitym chłopakiem. Fajni młodzi ludzie po leśnictwie, stażyści, nie dostają takich pieniędzy na starcie – dodał informator gazety.
Radosław Liszewski na pytanie o pracę syna podobno nie krył oburzenia. W jego mniemaniu o żadnym nepotyzmie nie może być mowy, bo nawet nie wiedział, na czyim weselu gra (wszystko załatwiał menadżer). Dodatkowo podkreślił, że kiedy jego syn pracował na myjni samochodowej, media się tym nie interesowały, a po studiach miał wysyłał CV w różne miejsca.
Jak czytamy na stronach rządowych, "Państwowe Gospodarstwo Leśne Lasy Państwowe jest jednostką organizacyjną nieposiadającą osobowości prawnej. Opiera się na zasadzie samofinansowania. LP nie korzystają z pieniędzy podatników, a pracuje w nich łącznie ponad 25 tys. osób".
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.