Podczas koncertu Travisa Scotta 5 listopada doszło do ogromnej tragedii. W tłumie wybuchła panika, ludzie zaczęli się wzajemnie taranować, mdleć i deptać. Zginęło 10 osób, najmłodsza z nich miała 9 lat.
W koncercie uczestniczyło około 50 tys. osób. Jak okazało się w późniejszym śledztwie, organizatorzy zawiedli, ponieważ znacznie przekroczono maksymalną liczbę widzów na tak małym terenie.
9-letni chłopiec został poturbowany przez spanikowany tłum. Zmarł kilka dni po koncercie w wyniku odniesionych obrażeń. Prawnik Scotta, Daniel Petrocelli, napisał do rodziny 9-latka, że gwiazdor pokryje koszta pogrzebu.
Czytaj także: Skandal w Gdańsku. Nauczycielka i jej rada dla uczennic
Travis jest zdruzgotany tragedią, która wydarzyła się na festiwalu Astroworld i opłakuje rodziny, których bliscy zginęli lub zostali ranni. Zobowiązuje się do pomocy rodzinom, które ucierpiały w Houston. W tym celu Travis chciałby opłacić koszty pogrzebu syna pana Blounta - cytuje oświadczenie BBC.
Czytaj także: Nie żyje Maciek Wrzosek. "Jesteśmy wstrząśnięci"
Rodzina natychmiast odrzuciła ofertę, powiedział dla BBC ich prawnik Bob Hilliard. Inne rodziny odebrały ofertę rapera jako próbę naprawy jego publicznego wizerunku. Zwrócono uwagę też na to, że nie podjął się osobistego kontaktu - zrobił to zespół jego prawników. Tony Buzbee, reprezentujący rodzinę 21-letniego Axela Acosty, również zakwestionował motywy Scotta.
Mówi, że jest mu ich żal, ale szybko mówi, że to nie była jego wina. Nie różni się to niczym od każdego oskarżonego wskazującego palcem na kogoś innego. Rodziny nie chcą od niego pieniędzy za pogrzeby - mówi mecenas Buzbee dla BBC.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.