Ta sprawa wstrząsnęła ostatnio światem filmu. Alec Baldwin przygotowywał się do kręcenia sceny do filmu "Rust", gdy doszło do tragicznego wypadku. Okazało się, że broń, którą trzymał, nabita była prawdziwą amunicją. W wyniku postrzału zginęła operatorka Halyna Hutchins, a reżyser Joel Souza z poważnymi ranami trafił do szpitala.
Śledztwo jest cały czas w toku. Dowiadujemy się z niego nowych szczegółów – głównie związanych z rzekomymi uchybieniami, jakich miał dopuścić się dostawca broni na plan filmowy. Sam Baldwin udzielił wywiadu, w którym wyznał, że nie pociągnął za spust.
Nigdy, przenigdy nie skierowałbym w czyjąkolwiek stronę naładowanego pistoletu, ani nie pociągnąłbym za spust. Nie mam pojęcia, jak ostra amunicja trafiła na plan filmu – powiedział aktor.
Gdy Baldwin udzielał wywiadu, jego żona – Hilaria – również odniosła się w rozmowie z fanami na Instagramie do tragedii na planie "Rust". Kobieta opowiedziała o tym, jak musiała przekazać dzieciom wieść o śmierci Hutchins.
"Musiałam przeprowadzić kilka rozmów, wyjaśniając najstarszym dzieciom ostatnie wydarzenia. Możecie sobie wyobrazić, jak łamiące serce były te rozmowy. Czasem po prostu jestem zmrożona, wiedząc, że jestem dorosła i muszę koniecznie wiedzieć, jaka jest dobra droga takiej rozmowy. Jako dorośli nie dostajemy żadnej instrukcji dobrego postępowania" – dodała.
Kobieta długo unikała rozmów na ten temat. Ograniczyła się wcześniej do krótkiego komunikatu chwilę po śmierci Hutchins.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.