Katarzyna Warnke i Piotr Stramowski tworzyli na pozór zgrane małżeństwo. Cztery lata temu cieszyli się z narodzin córeczki Helenki. Niestety, jednocześnie ich relacja zaczęła się psuć.
Mieliśmy kryzys, z którego nie udało nam się wyjść obronną ręką – przekazała "Super Expressowi" Kasia Warnke.
Sprawa rozwodowa pary miała dojść do skutku już we wrześniu. Wówczas jednak na przeszkodzie stanęła choroba sędziego. Rozprawę przeniesiono więc na poniedziałek (16 października).
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Trzy dni przed rozprawą aktorka miała wspaniały nastrój. - W poniedziałek nastąpi fantastyczny dzień, ponieważ mamy sprawę rozwodową. Mam nadzieję, że rozprawa będzie krótka, zwięzła i zakończy się sukcesem, czyli orzeczeniem rozwodu - mówiła w rozmowie z "SE".
Zamierzam świętować tego dnia. Zaprosiłam przyjaciół, którzy mnie wspierają i cieszą się ze mną - dodała.
Kasia Warnke wcale nie była szczęśliwa
Rozprawa trwała tylko 20 minut. To dlatego, że Kasia i Piotr wszelkie tematy załatwili już kilka miesięcy temu - on wyprowadził się z jej mieszkania na warszawskiej Ochocie, zaś opieką nad córką podzielili się po połowie.
Najwidoczniej jednak nie wszystko potoczyło się tak, jak aktorska para zakładała. Warnke i Stramowski opuszczali sąd z nietęgimi minami. Nawet nie podali sobie rąk, o czym informuje "SE". W kiepskich nastrojach ruszyli w swoje strony.
Po ogłoszeniu rozwodu Kasia Warnke nie była natomiast zbyt wylewna. Tabloid donosi, że w jej głosie można było usłyszeć smutek.
Ja naprawdę nie chcę rozmawiać - mówiła aktorka.
Czytaj także: "Córka pyta czemu musieliśmy wstać przed 7". Wzruszająca relacja w wyborów w Sztokholmie
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.