Prof. Jerzy Bralczyk w programie "100 pytań do..." odpowiedział na pytanie widza, który chciał poznać jego pogląd dotyczący określeń "osoby ludzkie" i "osoby nieludzkie". Drugie tyczyło się zwierząt.
Polonista powiedział wprost, że nie jest zwolennikiem używania tej formy względem czworonogów. Przy okazji dodał, że zgodnie z zasadami językowymi, zwierzęta nie umierają, tylko zdychają. Taka opinia nie wszystkim się spodobała, a reakcja była niemal natychmiastowa.
Weterynarz Wojciech Borawski uważa bowiem zupełnie inaczej. Popełnił wpis na Facebooku, w którym skonfrontował opisywaną przez naukowca teorię z praktyką. Zaprosił go do swojej kliniki, by na własne oczy zobaczył nieszczęście jego podopiecznych i ich właścicieli. Na tym nie poprzestał.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Tymi słowami obraził pan opiekunów, zwierzę (chociaż to dla pana profesorze mniej ważne, bo odmawia mu niejako godności umierania), ale i mnie. (...) Zdeprecjonował pan wiele lat mojej ciężkiej nauki, bo przecież skoro zwierzęciu nawet nie należy się to głupie słowo, to po co to w ogóle było? - spytał z oburzeniem na profilu Diagnostyki Obrazowej Zwierząt Egzotycznych.
Dr Wojciech Borawski podzielił się refleksją na temat osób, które mają zwyczaj deprecjonować tych, którzy niosą pomoc zwierzętom i traktują je niemal jak członków rodziny.
Określam ich wtedy jednym słowem, którego wobec profesora nie chcę użyć — napisał.
W poście, który internauci udostępnili już ponad 18 tysięcy razy, medyk podkreślił, że prof. Bralczykowi udało się obrazić "miliony ludzi i zwierząt na całym świecie". Prowokacyjnie dodał, że nikt tak jak autor kontrowersyjnej wypowiedzi nie powinien znać mocy, jaką mają słowa.
Prof. Bralczyk odpowiedział na krytykę. Padło słowo przepraszam, ale...
Specjalista od polszczyzny mimo tej lektury pozostał przy swoim. Do powstałego szumu w sieci odniósł się jednocześnie pokornie i asertywnie. Przeprosił za to, że jego słowa o zdychaniu, a nie umieraniu zwierząt dla niektórych są szokujące.
Jeżeli są szokujące, to za to bardzo przepraszam. Wciąż jednak słowo "umarł pies" czy "umarł kot" wydają mi się nie na miejscu. Jest jedno zwierzę, które umiera zgodnie z tradycją — to pszczoła. O niej nigdy się nie mówiło, że zdycha. Tak od zawsze było w tradycji języka — skwitował w rozmowie z Onetem.
Aby nieco ułagodzić wydźwięk swojej odpowiedzi, zdradził że jest wielbicielem kotów, jednak nawet wobec nich używa formuły "zdychają". Z przykrością przyznał, że "tak już jest". Popieracie prof. Bralczyka, czy stajecie w opozycji do jego konserwatywnego stanowiska?
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.