"Wiadomości" już w tytule reportażu ze środowego wydania (16 sierpnia) dały znać, co myślą o ostatnich działaniach PO. "Platforma sięga po skompromitowane postacie" - nazwał swój materiał Adrian Borecki. Skupił się przede wszystkim na uderzaniu w Michała Kołodziejczaka, który wystartuje z listy Koalicji Obywatelskiej. Przypomniał tym samym ostre wypowiedzi lidera Agrounii na temat nie tylko PiS-u, ale także Donalda Tuska.
Kołodziejczak nie był jedynym bohaterem reportażu TVP. Pojawił się także Bogusław Wołoszański. "Wiadomości" stwierdziły, że Tusk wciągnie na listę wyborczą wszystkich, byleby kogoś wybrać. - Nie oglądając się na to, czy ktoś z punktu widzenia bezpieczeństwa państwa jest osobą wiarygodną i nie stanowi zagrożenia - mówiła pokazana w materiale Anna Kwiecień z PiS.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Czytaj też: Nagrał go w Bieszczadach. Podszedł bardzo blisko
- Podobnie można interpretować z list KO tajnego współpracownika SB, Bogusława Wołoszańskiego - stwierdził Borecki. Przytoczył też wypowiedź Tuska, w której szef PO podkreślał, że zadaniem Wołoszańskiego jest "zdekonspirować lidera tej listy, z którą walczymy, Antoniego Macierewicza".
Dziennikarz "Wiadomości" udał się do Sejmu, by podpytać polityka PO Roberta Kropiwnickiego o to, dlaczego osoba z teczką TW ma rozliczać osobę, która chciała lustracji. Kropiwnicki nie chciał jednak rozmawiać z pracownikiem TVP, więc wbił szpilę w państwową stację.
- Agencja PR-owska rządu nie musi pytać o takie rzeczy - powiedział Kropiwnicki - rzucił polityk.
Potem widzowie mogli zobaczyć Krzysztofa Lipca z PiS, który rzecz jasna mówił ze zgodnie przyjętą tezą. - To wprost manifestacja tego, że Donald Tusk wraz z Platformą Obywatelską popierają tych aktywistów SB, że są przeciwni lustracji - można było usłyszeć.
Przypomnijmy, że Wołoszański od 1983 r. do 2005 r. pracował w Telewizji Polskiej. Prowadził tam autorski program "Sensacje XX wieku". Pod koniec lat 80. był nawet zastępcą dyrektora I Programu TVP.
O teczce Wołoszańskiego z czasów PRL zrobiło się głośniej w 2007 r. po publikacji "Rzeczpospolitej". Prezenter wyjaśnił wtedy, że podpisał zobowiązanie do współpracy z wywiadem zagranicznym Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, a nie ze Służbą Bezpieczeństwa. Umożliwiło mu to wyjazd do Londynu, gdzie realizował swój program.
- Uważałem, że przysłużę się temu krajowi. Nie donosiłem na nikogo, nie oskarżałem nikogo - zapewniał Wołoszański. Przyznał, że nie żałuje tamtej współpracy z wywiadem.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.