Mnóstwo emocji wygenerowało to, że w wielkim finale programu "Jeden z dziesięciu" nie uczestniczył pan Artur Baranowski. We wcześniejszym odcinku teleturnieju zaprezentował się on wręcz perfekcyjnie - udzielił właściwych odpowiedzi na wszystkie pytania i zgarnął 803 punkty.
Niestety, w wielkim finale go zabrakło. Wszystko za sprawą problemów z autem.
Jak państwo pewnie spostrzegli, przedstawiła się nam dziewiątka graczy. Otóż niespodziewane zdarzenie dzisiaj, to fakt, że pan Artur Baranowski, zwycięzca przedostatniego odcinka tej serii niestety nie dojechał. To wielka, wielka szkoda bowiem pan Artur zdobył w swoim odcinku niewiarygodną liczbę 803 punktów. Pozdrawiamy go i w dziewięcioosobowym składzie rozpoczynamy grę - mówił Tadeusz Sznuk na początku programu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Czytaj także: Uczestnik programu "Jeden z dziesięciu" sprytnie odpowiedział Sznukowi. Nagranie jest hitem
Niektórzy szukali drugiego dna i tworzyli rozmaite teorie. Plotki uciąć postanowił Piotr Baranowski, ojciec "geniusza" z "Jeden z dziesięciu".
Syn już był w Warszawie, ale samochód odmówił posłuszeństwa i tak się stało, jak stało - powiedział "Faktowi".
Nie oglądali finału "Jeden z dziesięciu"
Okazało się również, że panowie Piotr i Artur Baranowscy nawet nie oglądali finałowej odsłony programu "Jeden z dziesięciu".
Żona oglądała. Emocje, jak to emocje, cały czas pod napięciem - dodał pan Piotr.
Szumu wokół swojej rodziny nie odbiera negatywnie. - Skutki udziału syna w teleturnieju są pozytywne, ale emocje cały czas nie opadły - podkreślił ojciec Artura Baranowskiego, jednocześnie zaznaczając, iż wierzy w to, że zainteresowanie jego rodziną szybko ucichnie.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.