W wyniku wojny w Ukrainie miliony obywateli postanowiło uciec z kraju. Największa liczba uchodźców trafiła do Polski. Według najnowszych danych mowa o ponad 2 milionach osób. Ich nagłe przybycie wiąże się z koniecznością pomocy w znalezieniu dla nich tymczasowego lokum. Na szczęście wielu Polaków pomaga jak tylko może, aby ułatwić im ten trudny czas.
Pomocną dłoń do uchodźców wyciągnęły również znane osobistości. Wśród nich jest m.in. Zygmunt Chajzer. Już pod koniec lutego znany dziennikarz zamieścił w mediach społecznościowych fotografię, na której pokazał się wraz z lokatorkami, które przybyły z Ukrainy. 67-latek nie zostawił potrzebujących w potrzebie.
W wywiadzie dla "Party" Chajzer ujawnił szczegóły przybycia swoich gości. Okazało się, że kobiety i dzieci, które przyjął pod swój dach, to rodzina pani Luby, pracownicy jego syna Filipa. Ukraińcy uciekli przed wojną z miasta Iwano-Frankiwsk (Stanisławów) w zachodniej Ukrainie. Kobiety miały za sobą trudną drogę ucieczki. Najpierw wsiadły do pociągu, który jechał przez Lwów i z niewiadomych przyczyn stanął w szczerym polu na kilka godzin w nocy. Następnie jechały autokarem, który stanął kilka kilometrów od granicy. Ostatni odcinek musiały pokonać pieszo. W Polsce czekał na nich Filip wraz ze swoją partnerką.
Po drugiej stronie czekali już Filip ze swoją partnerką Gosią, którzy przywieźli rodzinę do Warszawy - mówił Zygmunt Chajzer w wywiadzie.
Zygmunt Chajzer przyznał, że był wstrząśnięty słowami jednej z dziewczynek. Chore na zapalenie oskrzeli dziecko po dotarciu do Warszawy zapytało się mamy, dlaczego nie ma syren. Synowe pani Luby z dwiema małymi dziewczynkami i 12-latką mieszkają w kawalerce dziennikarza. 67-latek pomaga im jednak znaleźć drugie mieszkanie.
My, Polacy, świetnie się sprawdzamy w sytuacjach wyjątkowych. Od razu jest zryw i jesteśmy gotowi do działania. Ale teraz trzeba już myśleć długofalowo – zauważył Chajzer.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.