Podczas gdy Polacy szykują się do kalendarzowego lata, w Australii nadeszła zima - i to bardzo mroźna. Zwykle o tej porze roku temperatury w tym kraju są dość umiarkowane. Tymczasem obecnie Australijczycy muszą zmagać się z intensywnymi opadami śniegu. Wiele dróg jest zasypanych, a pokrywa śnieżna miejscami ma 125 cm grubości.
Australia sparaliżowana przez burze śnieżne
W Sydney od początku czerwca temperatura nie przekroczyła jeszcze 18 stopni. Taka sytuacja zdarzyła się po raz pierwszy od 1989 roku. Mieszkańcom dodatkowo we znaki daje się mocny i zimny wiatr. Momentami jego prędkość przekracza 100 km/h. W innych rejonach Australii wcale nie jest lepiej.
Mamy niezwykle chłodny początek zimy w południowo-wschodniej Australii. Dotyczy to Tasmanii, Wiktorii, Nowej Południowej Walii oraz południowej części stanu Queensland. Wynika to z szeregu zimnych frontów, które przeniosły się na południowy wschód kraju - powiedział "Guardianowi" meteorolog Ben Domensino.
Jeszcze gorsza sytuacja panuje w górach. Tam spadają olbrzymie ilości śniegu. Chociażby w ośrodku narciarskim Thredbo w Parku Narodowym Kościuszki jest leży ponad metr śniegu, czyli najwięcej od 54 lat.
Czytaj także: Inflacja w Polsce. GUS podał najnowsze, dramatyczne dane
Taka pokrywa białego puchu sprawia, że zachwyceni są amatorzy sportów zimowych, bo naturalnego śniegu w australijskich ośrodkach zwykle narciarskich jest pod dostatkiem. Problemem bywa jednak dojechanie w te rejony. Ogromne ilości śniegu utrudniają bowiem przejazd samochodom czy autobusom.
Silny wiatr sprawił, że momentami temperatura odczuwalna była o pięć stopni niższa od rzeczywistej - dodał Domensino, który przewiduje dalsze opady śniegu w Australii i jeszcze lepsze warunki dla narciarzy.
Zdaniem meteorologa, zmiany klimatyczne sprawiają, że w tym sezonie zima w Australii będzie niezwykle wilgotna. - Sprowadzi się to do tego, że wilgoć zamieni się w opady śniegu lub deszczu, co uzależnione jest od temperatury - podsumował.
Łukasz Kuczera, dziennikarz WP