Początek września przyniósł wiele upalnych dni. Z iście letnią pogodą, przynajmniej na razie, trzeba się pożegnać. Synoptycy przewidują ochłodzenie i gwałtowne opady deszczu, które mogą prowadzić do podtopień. Wszystko za sprawą niżu genueńskiego.
Niż genueński nad Polską. Te województwa są narażone
- W piątek, sobotę i niedzielę może spaść od 60 do 80 litrów wody na metr kwadratowy. To z kolei spowoduje, że suma opadów za cztery doby wyniesie około 150 litrów na metr kwadratowy, a miejscami nawet do 200 litrów na metr kwadratowy - mówił w RDC Grzegorz Walijewski. - Może dochodzić do lokalnych powodzi błyskawicznych - dodawał.
Najbardziej narażone ma być województwo dolnośląskie, opolskie i śląskie, opady mogą się przesunąć też nad Małopolskę, Podkarpacie, Wielkopolskę, woj. łódzkie i świętokrzyskie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Prognozy przypominają 1997 i 2010 rok. Wszystkie modele na razie pokazują utworzenie tego zjawiska w kraju. Największe zagrożenie w piątek i sobotę w południowo-wschodniej Polsce, w kolejnych dniach niż może przesuwać się w głąb kraju. Przewidujemy opad ciągły - mówi o2.pl Grzegorz Walijewski, rzecznik prasowy Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej.
W pełnej gotowości jest Rządowe Centrum Bezpieczeństwa, które pozostaje w kontakcie z IMGW. Jak informuje szef Wydziału Polityki Informacyjnej Piotr Błaszczyk, prognozy są na bieżąco aktualizowane. W przypadku zagrożenia, pracownicy RCB będą reagować i wysyłać ostrzeżenia do ludzi.
Nasze zbiorniki przeciwpowodziowe mają zachowane rezerwy powodziowe i są w stanie przyjąć wezbranie. Zostały stworzone właśnie na takie potrzeby, jesteśmy w stałym kontakcie z naszymi ludźmi w terenie, którzy będą interweniować w terenie - mówi nam Paulina Pierzchała z Państwowego Gospodarstwa Wodnego Wody Polskie. - Mamy nadzieję, że sytuacja z 1997 i 2010 roku się nie powtórzy - kończy.
Niż genueński w Polsce. Jak przygotowane są miasta?
Zbliżający się niż genueński tworzy pytania, czy polskie miasta są przygotowane na przyjęcie kolejnych litrów wody. W czerwcu ulice Bielska-Białej na Śląsku zamieniły się w rwące potoki. Jednak jak przekonują urzędnicy, na razie nie ma żadnej paniki, nie zorganizowano też sztabu kryzysowego. Takie zebranie ma się odbyć dopiero po wydaniu konkretnych ostrzeżeń.
W środę paniki nie było również w Krakowie, który w przeszłości był dotknięty powodziami. - Niż genueński jest oczywiście niebezpieczny, ale efekt końcowy jest uzależniony od wielu innych czynników związanych z ruchem mas powietrza, kierunkiem tych mas, wilgotnością itp. Aktualnie dla nas nie jest groźny, chyba że skieruje się w naszym kierunku - informuje biuro prasowe Urzędu Miejskiego.
W Katowicach w razie potrzeby będzie wzmacniana obsada Wojewódzkiego Centrum Zarządzania Kryzysowego oraz Centrum Powiadamiania Ratunkowego. Służby dyżurne na bieżąco mają śledzić komunikaty pogodowe.
Inaczej jest we Wrocławiu, który ucierpiał bardzo mocno w trakcie powodzi w 1997 roku. Jak mówi Agata Dzikowska z Urzędu Miejskiego, już w środę odbyło się posiedzenie sztabu kryzysowego. Po nim prezydent Jacek Sutryk wydał komunikat.
Odwołujemy miejskie wydarzenia. Zapowiadane trzydniowe, nawalne opady to ogromne wyzwanie dla miasta i jego mieszkańców - napisał Sutryk. Jednocześnie dodał, że MPWiK opróżnia wszystkie zbiorniki retencyjne i kolektory burzowe w mieście, które mogą przyjąć nawet 60 tys. m3 wody. Sprawdzono też drożność sieci kanalizacyjnych i monitorowane są miejsca, które narażone są na podtopienia.
Jak mówi Paweł Hasiuk z Gminnego Centrum Zarządzania Kryzysowego, w Bogatyni na Dolnym Śląsku, na wszelki wypadek przygotowywany jest już piasek. Wszyscy w gminie przygotowują się na czarny scenariusz, jednak wciąż czekają na oficjalne ostrzeżenia od IMGW. Dopiero potem w Bogatyni będą podejmować kolejne kroki. Miasto dotkliwie było podtopione w 2010 roku, wówczas oszacowano straty nawet na 125 mln zł.
Gotowi są też przedstawiciele powiatu wodzisławskiego z woj. śląskiego. -Monitorujemy sytuację, czekamy, jak się rozwinie. Służby są gotowe do podjęcia odpowiednich działań - usłyszeliśmy w urzędzie miejskim.
Niż genueński to front odpowiedzialny "powódź tysiąclecia" w 1997 roku oraz za wielką powódź w maju 2010 roku. Z licznymi zalaniami zmagały się największe polskie miasta z Krakowem, Wrocławiem czy Warszawą na czele. Straty sięgały wówczas setek milionów złotych.
Na Dolnym Śląsku i w Wielkopolsce z niepokojem w niebo zerkają rolnicy. Nie wiedzą, jak silne będą deszcze i czy nie sparaliżują prac polowych. Właśnie trwa zbiór kukurydzy, pogoda może pokrzyżować plany i zniszczyć zbiory.
Czym jest niż genueński?
Niż powstaje w regionie Morza Śródziemnego, a dokładniej w okolicach Zatoki Genueńskiej. Zawiązanie frontu jest związane z występowaniem różnic temperatur między chłodniejszym powietrzem napływającym z północy a ciepłym, wilgotnym powietrzem z Morza Śródziemnego. Później przemieszcza się przez Europę i niesie ze sobą długotrwałe opady deszczu - od Bałkanów po Europę Środkową.
Mateusz Kaluga, dziennikarz o2.pl