Szef Związku Przedsiębiorców i Pracodawców na wydarzenia, o których pisaliśmy w środę, zareagował na Facebooku.
"Rzecz kompletnie niewiarygodna. W UE jesteśmy na pewno JEDYNYM krajem, który sam z siebie, zwalcza produkcję spożywczą na małą skalą. To co k… gdzieś indziej jest DUMA I CHWAŁA regionów - u nas jest przestępstwem" - napisał Kaźmierczak (pisownia oryginalna).
Gdy zadzwoniliśmy do niego po szerszy komentarz, podtrzymał swoje słowa. - W Austrii czy we Włoszech idzie się w takiej sytuacji do gminy, kupuje licencję na sprzedaż, powiedzmy, 100 litrów alkoholu i nie ma żadnego problemu - podaje jako przykład.
I dodaje, że interwencja funkcjonariuszy KAS w Grucznie to skandal. - Festiwal Smaku to jedno z bardziej znanych i prestiżowych tego typu wydarzeń w Polsce - podkreśla. - To pokazuje absurdalność tej szopki, która się tam odbyła w miniony weekend.
Wadliwe prawo
Jego zdaniem winne są przepisy, które nie biorą pod uwagę skali produkcji - czy to alkoholu, czy innych produktów od rolników czy innych lokalnych wytwórców.
- W Polsce tak samo dotyczą one koncernu, który przerabia 1000 ton tucznika dziennie oraz gospodarstwa agroturystycznego, które uwędzi 3 ryby w tygodniu - mówi, żądając przy tym zmian w przepisach.
Cezary Kaźmierczak uważa, że gdyby literalnie stosować się do obowiązującego prawa, to w Polsce nie odbyłaby się żadna tego typu impreza. Decyzję o jej zamknięciu może podjąć aż 30 instytucji - m. in. sanepid, policja czy straż pożarna.
- Na szczęście wszyscy zdają sobie sprawę z tego absurdu i nikt o zdrowych zmysłach ich nie stosuje, ani nie egzekwuje. Historia z Gruczna to wypadek przy pracy - ocenia szef ZPP. - Ja też mieszkam na wsi i wiem jak to działa. Ład prawny sobie, a rzeczywistość sobie.
Dlatego chce, by zmieniono przepisy, które i tak byłyby "tylko prawnym usankcjonowaniem tego, co i tak się dzieje". Jego zdaniem, zdrowy rozsądek jest zazwyczaj silniejszy niż paragrafy.
A co z zasadą, że prawo powinno być równe wobec wszystkich? - To bardzo pięknie brzmi - odpowiada ekspert. - Tylko uzysk państwa ze sprzedaży 60 litrów nalewki jest żaden, a problem dla producenta olbrzymi.
Zdaniem Kaźmierczaka koszty akcji znacząco przewyższały kwoty, które udało się zdobyć z nałożonych mandatów.
"Plan Morawieckiego" receptą
Stanowisko Kaźmierczaka w niektórych kwestiach popiera poseł PiS Adam Abramowicz. Przewodniczący Parlamentarnego Zespołu na rzecz Wspierania Przedsiębiorczości i Patriotyzmu Ekonomicznego również przywołał przykład innych krajów.
- Na całym świecie na takich lokalnych imprezach można bez mitręgi administracyjnej sprzedawać swoje własne wyroby - mówi nam Abramowicz. - Ten przypadek powinien nas zmobilizować, aby szybciej wprowadzać Plan Morawieckiego, którego ważnym elementem (…) jest zwolnienie sprzedaży do 1000 zł miesięcznie z rejestracji działalności.
Zdaniem parlamentarzysty PiS, należałoby jednak pomyśleć o jeszcze innych ułatwieniach dla takich "aktywności okazjonalnych, których przykładem jest ten festiwal, ale też inne festyny, czy sprzedaż własnych wyrobów sąsiadom".
- Trzeba jeszcze zmniejszyć obowiązki związane z Sanepidem i oczywiście uprościć procedury związane z akcyzą - twierdzi Abramowicz. - Można np. wprowadzić zgłoszenie takiej sprzedaży i jakąś niewielką opłatę ryczałtową.
Przypomnijmy, że w miniony weekend odbył się Festiwal Smaku w kujawsko-pomorskim Grucznie, podczas którego promowana była lokalna kuchnia i kultura. Na imprezie pojawili się jednak umundurowani funkcjonariusze Krajowej Administracji Skarbowej i ukarali mandatami wystawców, którzy nie wydawali klientom paragonów oraz tych, którzy sprzedawali alkohol bez akcyzy.
Karę musiało zapłacić 18 osób, a ich wysokość wyniosła w sumie 4 tys. zł. Na dodatek zarekwirowano prawie 400 butelek alkoholu.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.