To było słoneczne i ciepłe popołudnie. W sam raz na wycieczkę rowerową. Tak też pomyślał Przemysław Witkowski, wykładowca Uniwersytetu Wrocławskiego i dziennikarz, który ruszył przed siebie wraz z partnerką Anną Hoss.
Nic nie zapowiadało tragedii. Kiedy koło 18 w czwartek para dojechała do końca alejki przy moście Trzebnickim, postanowiła zawrócić. Anna ruszyła pierwsza, Przemysław miał problem ze swoim rowerem i zatrzymał się na chwilę. Wtedy pojawił się poszukiwany mężczyzna w białej czapce i okularach przeciwsłonecznych.
Najwyraźniej usłyszał rozmowę pary na temat homofobicznych napisów. Zaczął obrażać Witkowskiego i dopytywać się, czy rzeczywiście hasła na murze mu się nie podobają.
Wykładowca potwierdził i wtedy zaczęło się bicie. Mocne ciosy spadały na twarz zaskoczonej ofiary. Brutalny napastnik skończył dzieło, uderzając jeszcze kolanem w twarz Witkowskiego. Szybko uciekł z miejsca ataku. Wykładowca trafił do szpitala.
Napisy znikają
Jadę na miejsce napaści w piątek koło południa. Ludzie z chemikaliami i szmatami w asyście strażników miejskich zaczynają usuwać wszystkie homofobiczne treści z muru.
Strażnicy sprawdzają każdy metr, ale nie chcą rozmawiać o napaści. Potwierdzają tylko, że napisy będą usuwane. Poniżej kolejny z nich.
Alejka przy nadodrzańskim bulwarze nie jest w środku dnia często odwiedzana. Podobnie mogło być w czwartek popołudniu. To czyni poszukiwanie napastnika jeszcze trudniejszym.
Spotykam tylko dwójkę przechodniów. Pani Irena w wieku około 60-70 lat nic nie wie o napaści. Jak mówi, chodzi tu często, ale nie zwracała uwagi na napisy.
"Szkoda chłopaka"
- Mi się to w ogóle nie podoba. Nie czytam tego, ale o LGBT słyszałam - mówi pani Irena. Opowiadam o napaści. Wyraźnie poruszona wrocławianka mówi, że to nie mieści się w głowie "coś takiego".
- Ale wie pan jak jest. Agresja rodzi agresję. Może jeden do drugiego zaczął pyskować i potem tak to się kończy. Każdy ma jakieś swoje racje, ale my Polacy nie potrafimy rozmawiać. Ja tam nie wiem, czy to była napaść, czy bójka. Szkoda chłopaka - podsumowuje pani Irena.
Nie chce dyskutować o tolerancji. Mam jednak wrażenie, że wyraźnie nie przepada za osobami o odmiennej orientacji seksualnej. Powtarza jednak kilka razy, że to straszne, że w Białymstoku dzieci bili. Po kilku minutach pojawia się przy murku Marta, studentka.
- Czytałam o tym. Nie mogę uwierzyć, jak ta nienawiść się nakręca. Ten pobity przecież tylko mówił co myśli, co czuje. Za takie coś nie można komuś obijać twarzy. Wszyscy już zwariowali, nie wiem, co się dzieje - mówi wrocławianka.
Wrocław walczy z nienawistnymi hasłami
Później jeszcze przyznaje, że zaczyna bać się chodzić po mieście. Szczególnie wieczorem i w nocy. Kiedyś nie miała z tym problemu. - Teraz jednak ciągle coś się słyszy takiego. Nie chcę przez to zwariować ze strachu, ale to jednak daje do myślenia. Przecież ten pobity nawet nie mówił nic do tego, który go pobił - mówi Marta.
O sprawę pytam we wrocławskim ratuszu. Pytam o homofobiczne i rasistowskie napisy. Co miasto zrobi z tymi koło Mostu Trzebnickiego już wiem, ale co z innymi? Czy jest na to pomysł sprzęgnięty z regularnymi działaniami?
- Wrocław od lat systemowo zajmuje się usuwaniem nienawistnych haseł z przestrzeni publicznej. Formalnie to zadanie realizowane przez Wrocławskie Centrum Sprawiedliwości Naprawczej. Na adres smn@wcrs.wroclaw.pl można wysyłać zdjęcia naklejek, plakatów, napisów, symboli, które propagują nienawiść - mówi Przemysław Gałecki, dyrektor Wydział Komunikacji Społeczne UM Wrocław.
Po takim zgłoszeniu służby wynajęte prze miasto usuwają nienawistne hasła. Jak się też okazuje, w tym konkretnym przypadku miasto jest w kontakcie z Wodami Polskimi. To ich pracownicy usuwają w piątek napisy od Mostów Warszawskich do Trzebnickich.
Policja ciągle szuka sprawcy. Będzie to jednak trudne. Jak ustalił dziennikarz Wirtualnej Polski Sylwester Ruszkiewicz, w miejscu pobicia nie ma kamer monitoringu.
100 tys. Ukraińców
Pytam również o zaskakujące zderzenie dwóch światów. Wrocław ma aurę europejskiego, kosmopolitycznego miasta, miasta spotkań, a z drugiej strony doszło tu do spalenia kukły Żyda, ostatniego pobicia.
- Wrocław jest miastem otwartym i dostępnym dla wszystkich - bez względu na kolor skóry, wyznanie czy język, jakim nasi mieszkańcy się porozumiewają. W naszym mieście mieszka np. około 100 tysięcy obywateli Ukrainy i spora mniejszość hinduska, którzy czują się we Wrocławiu bardzo dobrze - przekonuje Gałecki.
Jak dodaje, Urząd dba o wszystkich obywateli i chce, aby czuli się we Wrocławiu komfortowo. - Dlatego każdy atak agresji na tle ksenofobicznym i rasistowskim jest natychmiast zgłaszany policji i prokuraturze - podsumowuje Przemysław Gałecki.
Odsyła nas również do wczorajszego posta prezydenta Jacka Sutryka na Facebooku, który najlepiej wyraża determinację władz.
"We Wrocławiu walczyliśmy, walczymy, walczyć będziemy z jakimikolwiek przejawami nietolerancji, homofobią, mową nienawiści, faszyzmem. Chcę powiedzieć wszystkim homofobom, "prawdziwym Polakom" i neofaszystom, że Wrocław nie jest Waszym domem. Wszelkimi dostępnymi środkami będziemy we Wrocławiu walczyć z tą zarazą" - napisał Sutryk.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.