Niebezpieczeństwo może być realne. O sprawie poinformowała aktywistka Renata Włazik, mieszkanka Łęgnowa, która na co dzień prowadzi stronę na Facebooku „Zachem bomba ekologiczna Bydgoszczy”. Według niej tereny leśne znajdujące się w pobliżu nieczynnych od 2014 roku bydgoskich zakładów chemicznych mogą zawierać szkodliwe substancje.
Od kilku dni trwa szał grzybobrania, który i mnie ogarnął. Niestety mijam co dnia „naście” samochodów przy i na terenach dawnego Zachemu, a zwłaszcza przy „Zielonej” - największym składowisku chemii nie tylko w Polsce. Adekwatne organy nie kwapią się, by w tej okolicy postawić choć tablicę ostrzegawcze – pisze Renata Włazik.
Skażone grzyby? Możliwe. Mieszkanka Łęgnowa twierdzi, że istnieje duże prawdopodobieństwo, że mogą być one niebezpieczne dla zdrowia człowieka oraz zawierać szkodliwe substancje chemiczne, ponieważ, jak pisze, „grzyby są jak gąbka i chłoną wszystko”. Krytykuje też władze miasta, które nie według niej nie ostrzegają mieszkańców o potencjalnym zagrożeniu.
Szanowni Państwo, teren dawnego Zachemu powinien mieć zakaz zbierania grzybów i innego runa leśnego. Część terenów powinna mieć dalej zakaz wstępu - wtóruje aktywistce dr hab. inż. Mariusz Czop z Akademii Górniczo-Hutniczej im. Stanisława Staszica w Krakowie.
Zagrożenie nie zostało potwierdzone. Andrzej Białkowski z Nadleśnictwa Bydgoszcz w rozmowie z „Expressem Bydgoskim” uspokaja, że nie istnieją badania, które potwierdzałyby, że rosnące w bydgoskich lasach grzyby są w jakimś stopniu skażone.
Nie słyszałem, by ktoś je robił. Więc nie wiemy, czy za ewentualne szkodliwe substancje miałaby odpowiadać skażona woda? Przecież skażenie dotyczy jednak wód podziemnych, to co na powierzchni mogły już wypłukać deszcze - przekonuje leśnik.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.