"Drive" to zaskakujący i wyjątkowo udany eksperyment duńskiego twórcy. W warstwie fabularnej reżyser przewrotnie nawiązuje do kina klasy B. Małomówny, uzależniony od adrenaliny kierowca (Ryan Gossling) nocami wozi po mieście uciekających z miejsca przestępstwa gangsterów, cudem nie połykając przyklejonej do ust wykałaczki. Gdy zakochuje się w sąsiadce (Carey Mulligan), postanawia pomóc jej mężowi dokonać napadu i spłacić dług zaciągnięty u niebezpiecznego mafiozy. Oczywiście nic nie idzie zgodnie z planem.
Szybko okazuje się, że nasz pochmurny bohater nie ma w sobie wiele ze szlachetnego rycerza. To tak naprawdę hanekowski niebezpieczny wytwór popkultury, którą jest zafascynowany. W pewnym momencie hipnotyczny rytm filmu niespodziewanie przyspiesza, a na ekranie zamiast nastrojowego dramatu widzimy krwawą jatkę. Kierowca masakruje przeciwników często bez wyraźnej przyczyny, stos trupów rośnie.
Prześmiewanie konwencji i eskalacja przemocy przypominają filmy Quentina Tarantino. Jednak "Drive" drastycznie odbiega od nich stylem. Warto go zobaczyć choćby dla niepokojących, mrocznych, celowo zakrawających o kicz zdjęć i perfekcyjnego montażu.
"Drive", Ale kino+, 22:25
_Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.