Chodzi o słowa, które padły na scenie na Woodstocku. Na zakończenie festiwalu Jerzy Owsiak mówił do uczestników, używając niecenzuralnych wyrazów.
Padły stwierdzenia: "nie mów k...a, że jest tu podwyższone ryzyko, tu, w tym miejscu, kłamiesz, kłamiesz, kłamiesz" oraz "nie mów mi ku...że jestem drugi sort". Dostało się głównie politykom partii rządzącej.
Między innymi za te słowa Jurek Owsiak stanie przed sądem. Policja zabezpieczyła nagrania z festiwalu. Po zakończeniu wydarzenia do szefa WOŚP przyszła policja, która dostarczyła wezwanie do złożenia zeznań na komendzie.
Oświadczenie Owsiaka ws. kontrowersyjnych słów
- Wszystko odbyło się profesjonalnie i urzędowo. Wyjaśniłem, że był to utwór artystyczny i myślałem, że to koniec. Okazało się jednak, że policja chce cenzurować moje wypowiedzi - powiedział Owsiak w nagraniu, które opublikował na Facebooku.
Dodał, że użyte przez niego wyrazy są częścią utworu muzycznego, który od lat wykonuje z Piotrem Bukartykiem. Chodzi o kultową piosenkę "Z tylu chmur", która zawsze kończy Przystanek Woodstock. To po niej Owsiak wygłosił kontrowersyjne przemówienie, w których padły niecenzuralne słowa.
Wniosek o ukaranie Jurka Owsiaka, który trafił do sądu, podpisał komendant policji w Gorzowie Wielkopolskim, inspektor Stanisław Panek.
Do sprawy odniósł się między innymi Radosław Sikorski. "Ja też przeklinałem i złorzeczyłem partii rządzącej. I uporczywie robię to nadal" - przyznał we wpisie.
Festiwal Woodstock nie odbył się bez kontrowersji. Jurek Owsiak podczas drugiego dnia przekazał Krystynie Pawłowicz bardzo nietypowe życzenia. Zalecił jej, by "spróbowała seksu".
"W związku ze skandaliczną wypowiedzią Jerzego Owsiaka na temat posłanki Krystyny Pawłowicz informuję, że podejmiemy kroki prawne chroniące dobre imię naszej koleżanki" - zapowiedziała nawet rzeczniczka PiS Beata Mazurek.