Jerzy Owsiak nie po raz pierwszy ma kłopoty z prawem w związku z językiem, którego używa.
Został już ukarany grzywną 130 zł za przeklinanie w czasie koncertu na Przystanku Woodstock w sierpniu 2017 roku. Padły wtedy m.in. słowa o "pierd… polityków". Po raz drugi stanął przed sądem za przeklinanie 31 lipca 2018. Użył bowiem słowa "kur…" w czasie spotkania z czytelnikami we Wrocławiu. Wtedy sąd sprawę umorzył.
O sprawie za pierwszym i drugim razem policję poinformował – według Owsiaka - ten sam internauta. Teraz znów zgłosił policji, że szef WOŚP użył słowa niecenzuralnego w przestrzeni publicznej.
Owsiak opisał całą sytuację na swoim profilu na FB: "Dzisiaj na posterunku policji w Warszawie, zresztą nie po raz pierwszy, złożyłem zeznanie w sprawie użycia przeze mnie między innymi słowa "zaj...ście" (słownik języka polskiego PWN podaje, że jest to wyraz pospolity). Otóż policja otrzymała takie doniesienie od pewnego anonimowego internauty, który również nie po raz pierwszy próbuje interesować moją osobą organy ścigania. I nie po raz pierwszy policja wezwała mnie do siebie, abym złożył stosowne wyjaśnienie (...). Nie pamiętam, abym to słowo przykleił do czegoś, co byłoby złe, niedobre, nieprzyjemne. Absolutnie pozytywny przekaz! Czy policja powinna się zajmować takimi sprawami?" (całość w poście poniżej).
Tyle Owsiak.
Zaj...ście czy nie – oto jest pytanie
Czy inkryminowane słowo wciąż jest przekleństwem?
Reżyserka Agnieszka Holland użyła tego słowa, pisząc o chłodnym przyjęciu w Polsce swojego serialu "1983". "Wy się, panowie i panie, chyba brandzlujecie tym hejtem. Amerykańskie krytyki [recenzje] są na szczęście zaj…ste" - napisała Holland na swoim FB.
Na początku lat 2000 słowa "zajebi..." używały raczej takie gwiazdy jak Michał Wiśniewski z Ich Troje czy Dorota "Doda" Rabczewska, ale nie wybitna reżyserka filmowa.
Ale czasy się zmieniają. Dziś słowo to można usłyszeć w wielu programach talent czy reality show. Nie jest ono już "wypikiwane". Powstała też m.in. forma "zaje...aszczo" albo takie frazy jak "wyjeb… w kosmos".
Dosyć dawno, bo w 2001 roku, Rada Języka Polskiego pisała jednak jasno: "Przymiotnik jest niewątpliwie jednym z najbardziej wulgarnych polskich słów. Jednoznacznie bowiem kojarzy się z czasownikiem, którego wulgarny charakter jest oczywisty".
Czy ta wykładnia obowiązuje w roku 2019?
Dziennikarz i publicysta Bartek Chaciński na swoim blogu zwraca uwagę na popularność tego słowa. Pisze o między innymi o facebookowej grupie "Gdynia jest zaj…sta". Chaciński zauważa, że jeszcze w latach 90. zajmujące nas słowo na antenie młodzieżowych stacji radiowych zastępowano słowem "zajefajny". Ale już się tak nie robi.
Czy więc jest to wulgaryzm?
Profesor Jan Miodek mówił w wielu wywiadach i na wykładach: - Mam do tego słowa stosunek wyjątkowo niechętny - stokroć bardziej niechętny niż do każdego innego wulgaryzmu, zwłaszcza że pojawia się coraz częściej w blasku świateł estrady czy studia telewizyjnego.
Ale jak mówi w rozmowie z WP inny wybitny polonista, profesor Jerzy Bralczyk, sprawa nie jest tak oczywista. Bo czy za użycie takiego słowa powinno się ciągać Owsiaka po sądach i komendach?
Prof. Bralczyk: - Proszę o to pytać prawnika. Jako językoznawca powiem, że wszystko zależy od intencji mówiącego. Owsiak użył go raczej w kontekście pozytywnym, by kogoś pochwalić, więc nikogo nie obraża. Ale wrażliwość ludzi jest bardzo różna. W sytuacji artystycznej, jeśli tego słowa użyje raper w utworze hiphopowym czy pisarz w powieści, to jest to uprawnione. Sytuacja jest więc skomplikowana.
Czy może być tak, że jedno słowo jest wulgaryzmem w roku 2001, ale w roku 2019 już nie? Prof. Bralczyk: - Nie jest tak, że w tym roku dane słowo przestało być wulgaryzmem. Że kiedyś było, a teraz nie jest. To jest po prostu kwestia naszej interpretacji i intuicji.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.