Po interpelacji posła Brejzy Ministerstwo Energii zmuszone było ujawnić skalę importu węgla z Federacji Rosyjskiej. Informacje są zaskakujące. Za czasów rządów ekipy dobrej zmiany, import surowca będącego konkurencją dla polskiego węgla podwoił się. W 2016 roku do Polski przyjechało 5,2 mln ton węgla, w 2017 r. już 8,7 mln ton, a do czerwca 2018 6,4 mln ton.
Odpowiedzialny za górnictwo i energetykę Krzysztof Tchórzewski tłumaczył, w wypowiedzi dla Polskiej Agencji Prasowej, że import węgla jest konieczny do czasu uruchomienia nowych ścian wydobywczych w polskich kopalniach, co zajmie kilka lat. - Pewien poziom importu węgla jest wskazany dla ustabilizowania cen, nawet jeżeli w danym momencie musimy importować więcej - powiedział, tłumacząc jednocześnie, że zjawisko jest chwilowe. - Jednocześnie wzrost zużycia energii elektrycznej daje nam stabilizację rynku węgla w Polsce - dodał.
Cztery lata temu chcieli embarga na rosyjski węgiel
Zapewne większość z komentatorów pozostałaby na takim wyjaśnieniu wątku, gdyby nie przypomnienie konferencji Mariusza Błaszczaka z września 2014 roku. Obecny szef MON atakował wówczas rząd Donalda Tuska za to, że importując węgiel z Rosji pomaga Putinowi.
- Ten węgiel jest dużo tańszy, ale jest złej jakości. Ze sprzedaży rosyjskiego węgla Putin ma pieniądze, żeby napadać sąsiednie kraje. Odtwarza imperium postsowieckie - grzmiał Mariusz Błaszczak. Domagał się wprowadzenia embarga na import rosyjskiego węgla. Ogłosił, że Grzegorz Tobiszowski (PiS) pracuje nad ustawą, która zobowiązuje instytucje państwowe, wojsko, szpitale, szkoły do zakupu polskiego węgla.
Ustawa została odrzucona przez Sejm zdominowany przez koalicję PO i PSL, ale gdy rządy rozpoczęła ekipa dobrej zmiany import jeszcze przyspieszył. W sumie od 2015 roku do Polski trafiło więc 25,2 mln ton rosyjskiego węgla. Z każdym rokiem jego ilość rośnie. Największy skok miał miejsce jednak po przejęciu władzy przez partię Jarosława Kaczyńskiego - analizował portal Money.pl
Za to wątek "o pomaganiu Putinowi" rozwinął się nadspodziewanie atrakcyjnie. Dziennikarze "Dziennika Gazety Prawnej" ujawnili bowiem, że do Polski trafiający antracyt, czyli najbardziej energetyczny rodzaj węgla, wydobywany jest na kontrolowanym przez separatystów wschodzie Ukrainy. Sprowadza go do Polski spółka Doncoaltrade. Surowiec jest wwożony do Unii Europejskiej dzięki sfałszowanym certyfikatom pochodzenia, a zyski z jego sprzedaży trafiają m.in. do kieszeni Ihora Płotnyckiego, szefa samozwańczej Ługańskiej Republiki Ludowej.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.