Tomasz Sekielski poinformował za pośrednictwem Facebooka, że rusza sprzedaż koszulek z okładką dokumentu "Tylko nie mów nikomu". Jak zaznaczył w swoim poście, ma to być projekt niekomercyjny. Cena za sztukę to 35 zł. Na Sekielskiego spadł grad komentarzy. Zapytaliśmy więc, jak odniesie się do głośnej teraz w sieci sprawy.
- Gdybym chciał robić biznes, nie zdejmowałbym reklam na YouTube i sprzedawał licencję na emisję filmu, a nie rozdawał go różnym telewizjom za darmo. Teraz w sumie żałuję: mogłem normalnie na nim zarabiać, dać reklamy. Nie zarabiam, a i tak jestem krytykowany - mówi w rozmowie z WP.
Dziennikarz tłumaczy, że pierwszą koszulkę otrzymał w prezencie od brata, Marka, producenta dokumentu o kościelnej pedofilii:
- Brat mi zrobił prezent i po premierze filmu dostałem od niego koszulkę z plakatem. Zrobiłem sobie zdjęcie na Instagramie i napisałem, że to jest nie na sprzedaż. Pojawiło się mnóstwo komentarzy i pytań od osób, które mnie wspierają i nam kibicowały, że chciałby taką koszulkę mieć - wyjaśnia.
I dodaje: - Nie stać mnie na to, żeby rozdawać koszulki za darmo. Więc sprzedaję je po kosztach. Kto chce, do 9 czerwca może sobie ją zamówić. Najchętniej dałbym je tym ludziom za darmo, ale mnie nie stać. Jeśli chcą je mieć na pamiątkę, to niech mają. Nie zamówiliśmy ich 100 tysięcy. Nie stanę się milionerem.
Sekielski kontynuuje: - Sprzedajemy je za 35 zł, czyli po kosztach ich wyprodukowania, zrobienia nadruku i obsługi wysyłek. Gdzie tu biznes? Koszulki zostaną dopiero zamówione i wyprodukowane, jak będziemy wiedzieli, ile dokładnie jest zamówień. To nie jest komercyjne przedsięwzięcie.
Autor rozumie, że ostra reakcja części internautów jest po części próbą znalezienia na niego jakiegoś "haka". – Przykro mi, że zawiodę tych, którzy już myśleli, że mnie na czymś przyłapali – podsumowuje.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.