Od stu lat nie zanotowano w Europie przypadku ataku wilka na człowieka. Na taką statystykę powoływali się dotychczas naukowcy i zwolennicy ochrony tego drapieżnika. Ostatnia historia z Bieszczad to pierwszy udokumentowany wyjątek, który zapewne posłuży do uzasadnienia odstrzałów.
"Wyniki badań pokazały, że zwierzę, które zaatakowało ludzi w Bieszczadach, jest wilkiem. Nie stwierdzono żadnych genetycznych śladów hybrydyzacji z psami w ostatnich dwóch pokoleniach. Analiza pokrewieństwa wykazała, że jest to wilk pochodzący z lokalnej populacji zamieszkującej Karpaty Wschodnie" - informują naukowcy z Instytutu Genetyki i Biotechnologii Wydziału Biologii Uniwersytetu Warszawskiego.
Nietypowe zachowanie wilka
Przypomnijmy, że pod koniec czerwca zastrzelono wilka, który pogryzł 8-letnią dziewczynkę oraz 10-letniego chłopca. Atak miał miejsce w okolicach wsi Przysłup. Kilka dni wcześniej ten sam wilk zaatakował turystkę na polu namiotowym. Już pierwszy atak i dziwne zachowanie zwierzęcia stał się uzasadnieniem dla ostrzału. Część ekspertów nie dowierzała, że osobnik może być wilkiem. Twierdzili, że raczej krzyżówką z psem i stąd nietypowe zachowanie, zbliżanie się do siedlisk ludzi.
"Aby ustalić pochodzenie wilka i możliwość ewentualnej hybrydyzacji z psami, porównano jego genotyp z bazą danych genotypów dzikich wilków, psów oraz hybryd psów i wilków, które wcześniej przeanalizowano w laboratorium IGiB. Zastosowano metodę tzw. genetycznego odcisku palca, używaną także w badaniach kryminalistycznych" - piszą tymczasem eksperci przeprowadzający badania genetyczne.
Przeanalizowano również nagrania i zdjęcia, na których zarejestrowano zachowania wilka. "Specjaliści są zgodni, że były to zachowania nietypowe dla dzikiego osobnika, mogące wskazywać na jego wcześniejszy kontakt z ludźmi. Należy ustalić, czy wilk ten nie był wcześniej przetrzymywany w niewoli, np. w kojcu z twardym podłożem (na co może wskazywać mocne starcie pazurów) lub dokarmiany przez ludzi na nęciskach, co wyjaśniałoby poszukiwanie przez niego odpadków spożywczych w sąsiedztwie ludzi" - czytamy w dalszej części ekspertyzy.
To będzie wyrok na wilki
Sprawa wywołała wielkie emocje. Już wcześniej niektórzy wójtowie domagali się rozpoczęcia odstrzału wilków. W ich obronę zaangażował się Adam Wajrak, publicysta Gazety Wyborczej. "Bardzo wiele wskazuje na to, że było to zwierzę wychowane przez ludzi, być może mieszaniec. Nie ma żadnego powodu do niepokoju i strachu przed wilkami i naprawdę nie ma co słuchać typowych myśliwskich bredni w stylu "że populację trzeba redukować", "że wilków za dużo" i że "przestały bać się człowieka, bo się na nie nie poluje" - pisał Wajrak.
Pierwszy udokumentowany przypadek ataku "prawdziwego wilka" może jednak posłużyć do uzasadnienia kolejnych odstrzałów. W 2017 roku urzędnicy ochrony środowiska udokumentowali 149 przypadków ataków bieszczadzkich wilków na zwierzęta gospodarskie. Najczęściej drapieżniki polują na owce oraz krowy, jednak, jak wynika z raportów służb, wilkom przypisano również 15 zagryzionych psów. Urzędowej zgody ma ostrzał kilku grasujących w okolicy wilków domagał się m.in. Andrzej Ożóg, burmistrz Sokołowa Małopolskiego koło Rzeszowa.
Takie prośby będą teraz częściej spełniane. Napomknął o tym minister ochrony środowiska Henryk Kowalczyk. Podczas spotkania z mieszkańcami Mławy pytano go o politykę wobec dzikich, lecz chronionych zwierząt powodujących szkody. - Ochrony gatunkowej nie mamy zamiaru zdejmować, ponieważ będzie konflikt z Europą, lepiej robić to małymi krokami, a skutecznie, czyli wyrażając zgodę na każdy wniosek dotyczący redukcji tych chronionych gatunków zwierząt - powiedział minister.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.