Trudno wyobrazić sobie święta Bożego Narodzenia bez "Kevina samego w domu" na Polsacie. Emisja tego filmu to niepisana tradycja, podobnie jak "Znachora" w dniu Wszystkich Świętych w TVP. Choć oczywiście nie sposób porównywać tych dwóch produkcji, faktem jest, że w obu przypadkach widzowie przyzwyczaili się, że mogą je obejrzeć w określonym czasie. Tradycja zostanie jednak przerwana.
"Znachor" w reżyserii Jerzego Hoffmana stał się fenomenem kulturowym i jednym z ulubionych filmów Polaków. Tym większe zaskoczenie wywołała informacja, że w tym roku Telewizja Polska po raz pierwszy od lat nie wyemituje filmu na żadnym kanale.
"Znachor" nie jest zaplanowany do emisji. Raczej nie będziemy emitować - poinformowało Wirtualne Media biuro prasowe TVP.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rozczarowani taką decyzją widzowie będą mogli obejrzeć kultową produkcję jedynie na kanale Stopklatka, o godz. 12.30. Alternatywą jest seans za pośrednictwem serwisu VOD TVP. Z kolei na platformie Netflix można obejrzeć nowego "Znachora" z Leszkiem Lichotą w głównej roli. Co ciekawe - jak przypominają Wirtualne Media - w ubiegłym roku w dniu 1 listopada film można było obejrzeć aż sześć razy.
"Znachor", czyli klasyka polskiego kina
"Znachor" - jeden z najpopularniejszych polskich melodramatów z niezapomnianą rolą Jerzego Bińczyckiego, powstał na podstawie powieści Tadeusza Dołęgi-Mostowicza. Film opowiada losy profesora Wilczura, wybitnego chirurga, który po rozstaniu z żoną szuka zapomnienia w alkoholu.
Ranny w głowę traci pamięć i zaczyna tułaczkę po okolicy, poszukując własnego miejsca w świecie. Przystań znajduje w małej wsi. Właśnie tam okazuje się, że Wilczur (jako Antoni Kosiba) posiada niezwykłe zdolności i potrafi leczyć ludzi. Mieszkańcy nazywają przybysza "Znachorem".
Na uznanie widzów zasłużyła m.in. kultowa scena z filmu, o czym w rozmowie z Wirtualnymi Mediami wspomniała literaturoznawczyni, dr Magdalena Bałaga.
Internauci żartobliwie przyznają, że głównym powodem, dla którego po raz kolejny oglądają "Znachora", jest scena ujawnienia tożsamości tytułowego bohatera na sali sądowej. Przypomnijmy: to wtedy Piotr Fronczewski, odgrywający rolę doktora Dobranieckiego, wypowiada słynne słowa: "Proszę państwa, Wysoki Sądzie, to jest profesor Rafał Wilczur" (...) - wyjaśniła.
Jest to scena, która nie pojawiła się ani w powieści, ani w ekranizacji z 1937 roku.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo