Kiedyś byli bliskimi kolegami, razem organizowali gale pięściarskie, ale od kilku lat nie pałają do siebie sympatią. Mało tego - regularnie zaczepiają się w mediach społecznościowych, nie szczędząc sobie złośliwości. Obaj prowadzą swoje grupy promotorskie.
Możesz przeczytać także: Kosecki znów się odpalił. Wspomniał o "mentalnych zerach"
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Borek ponadto tworzył magazyn pięściarski "W ringu", emitowany w Kanale Sportowym na YouTube. Kibice byli zaskoczeni, gdy programu zabrakło po tym, gdy Łukasz Różański został mistrzem świata WBC w nowej kategorii bridger.
We wtorek, w Kanale Sportowym, Borek poinformował, że magazyn "W ringu" nie będzie już realizowany. Opowiedział o kulisach tej decyzji, która - jak się okazuje - oparta jest o konflikt z Wasilewskim.
Mogłem znosić - chociaż nie powinienem tego robić - nocne obelgi, różne wpisy pisane nie wiem po czym, które następnego dnia były kasowane. Nie mam ochoty na rozmowy z tym panem, mimo że kiedyś byliśmy kolegami - przyznał Borek.
Możesz przeczytać również: Wskazał błąd. Gołota szczerze o pierwszej mistrzowskiej walce
Natomiast nigdy nie pogodzę się z czymś takim, że ów rzeczony promotor, w obecności pracowników telewizji publicznej, opowiada historię, tydzień przed galą w Rzeszowie, że Mateusz Borek pobił pracownika Kanału Sportowego. To były 22 mosty za daleko - opowiedział komentator i promotor.
Borek dodał, że nie wyobraża sobie, aby w programie, na który on i jego wspólnicy wykładają pieniądze, promowany był biznes Wasilewskiego. Z drugiej zaś strony przyznał, że "nie odważyłbym się łamać kręgosłupów moim ekspertom, mówiąc, że nadal rozmawiamy o boksie, ale nie promujemy jego gal".
Moja reakcja nie mogła być inna - zakończył.
Możesz przeczytać także: Okniński wyjawił prawdę o współpracy z Pudzianowskim. Padły kwoty
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.