Potyczka Denisa Shapavolova z Jannikiem Sinnerem była jedną z najbardziej zaciętych w I rundzie Australian Open. W pięciosetowym starciu ostatecznie lepszy okazał się bardziej doświadczony Kanadyjczyk - 3:6, 6:3, 6:3, 4:6, 6:4. To były niezwykle wyrównane cztery godziny, które mogły podobać się tenisowym kibicom. Po meczu jednak mówi się o zupełnie czymś innym niż sportowe widowisko.
Zobacz także: Pogoda rujnuje polskie stadiony
Gorąca krew Shapavolova
Wszystko za sprawą kłótni, która miała miejsce przed decydującym o zwycięstwie setem. Shapavolov wyraźnie popsuł końcówkę czwartego seta i koniecznie chciał skorzystać z toalety. Sędzia zawodów jednak nie wyrażał zgody na taką przerwę. To niesamowicie zirytowało zawodnika.
Co się staje jeśli pójdę? Dostanę grzywnę? Co to znaczy, że nie mogę iść? Chcesz mnie zdyskwalifikować? Muszę siku i jeżeli będzie trzeba to zamierzam nasikać do butelki - krzyczał Denis Shapavolov w kierunku sędziego.
Zobacz także: Kolejna rywalka Igi Świątek to seksbomba
Ostatecznie Kanadyjczyk wykorzystał przysługującą mu przerwę medyczną, aby załatwić potrzeby fizjologiczne. Po powrocie podjął rywalizację w decydującym secie i poradził sobie z 19-letnim Włochem.
Kontrowersyjny Kanadyjczyk
Denis Shapvolov to jeden z tych zawodników, którzy słyną ze swojego krnąbrnego zachowania. Dwa lata temu tenisowy świat mówił o jego kłótni z sędzią podczas turnieju ATP w Lyonie. Natomiast cztery lata temu został zdyskwalifikowany w meczu Pucharu Davisa po tym jak uderzył sędziego.
Kanadyjczyk w II rundzie Australian Open zmierzy się z faworytem gospodarzy Bernardem Tomiciem. Ten pojedynek zapowiada się niezwykle emocjonująco, bowiem Tomić również jest znany ze swojego wybuchowego temperamentu.
Zobacz także: Serena Williams zszokowała swoim strojem
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.