Prawdziwe oblężenie przeżywa lubelska strefa kibica, jaka powstała nad Zalewem Zemborzyckim. Została ona uruchomiona w piątek, a miłośnicy piłki nożnej mogą oglądać mecze w ramach Mistrzostw Europy aż do zakończenia turnieju, czyli do 17 lipca. Spotkania są wyświetlane na ekranie o wymiarach 7×4 m, można je oglądać pod zadaszeniem.
Wstęp do strefy jest bezpłatny, jednak pomieścić ona może maksymalnie 900 osób. I to właśnie stało się problemem. Pierwszy mecz reprezentacji Polski, w którym mierzyła się ona z Holandią, przyciągnął wiele więcej chętnych. Dlatego też nie zostali oni wpuszczeni do środka. Przed wejściem utworzyła się spora kolejka, która co chwilę się wydłużała. Atmosfera stawała się nerwowa, nie brakowało też obelg pod adresem pracowników ochrony jak też organizatorów.
Czytaj także: Probierz go nie powołał. Teraz bawi się na wakacjach
Przyjechaliśmy ze znajomymi przed rozpoczęciem meczu i już nie wpuszczali. Przecież to jakieś nieporozumienie. Ogłaszają wszędzie, że powstała strefa kibica, że zapraszają, a na miejscu okazuje się, że jest limit osób. Co oni sobie myśleli, że w Lublinie nie ma kibiców i przyjdzie garstka osób? Teraz stoimy w kolejce, gdyż ochrona jak ktoś wychodzi, to wpuszcza tyle samo osób. Może uda nam się załapać choć na drugą połowę - mówi nam Patrycja.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Podobnych głosów było więcej. Pracownicy organizatora wyjaśniają, że pierwsi kibice przyszli jeszcze przed południem, a więc kilka godzin przed otwarciem strefy, co nastąpiło o godzinie 14:00. Ze względu na przepisy bezpieczeństwa, nie jest to impreza masowa, stąd też ograniczenia co do liczby osób mogących przebywać w środku. Podkreślają jednak, że informacja na ten temat była przekazywana we wszystkich informacjach związanych z powstaniem strefy.
Czytaj także: Polski piłkarz ma piękną żonę. Zobacz, czym się zajmuje
Porządku w pobliżu pilnowali też policjanci. Wydaje się więc, że ci, którym udało się dostać do środka powinni być zadowoleni. Niestety u wielu z nich mina zrzedła zapewne po zakończeniu spotkania. Dotyczy to kierowców, którzy nie pozostawili samochodów na parkingu, lecz postanowili swoimi autami dojechać jak najbliżej strefy kibica. Alejki na terenie ośrodka Marina były bowiem dosłownie zastawione pojazdami. Szereg z nich stał też na trawie.