Lekkoatletyczne mistrzostwa świata w Eugene dobrze rozpoczęły się dla reprezentacji Polski. W piątek srebrny medal w chodzie na 20 kilometrów zdobyła Katarzyna Zdziebło, w sobotę w Eugene rządzili młociarze - złoto wywalczył Paweł Fajdek, a srebro Wojciech Nowicki. Z drugiej jednak strony, cieniem na dobrych występach Biało-Czerwonych kładzie się skandal w naszej sztafecie.
Na kilka godzin przed piątkowym biegiem eliminacyjnym sztafety mieszanej pojawiły się doniesienia, że Anna Kiełbasińska, mająca być czołową postacią czwórki, nie pojawi się na starcie ani w eliminacjach, ani w finale. Chwilę później wydała oświadczenie, z którego wynikało, że dwa tygodnie temu zapewniono ją, że nie pobiegnie w eliminacjach, ale tylko w finale.
Na 24 godziny przed startem doszło jednak do zmiany decyzji przez trenera. Szkoleniowiec chciał, żeby Kiełbasińska pobiegła dwukrotnie, ta nie czuła się na to gotowa. Ostatecznie wycofała się ze startu.
Próbowałam ją zrozumieć, ale nie potrafię. Tym oświadczeniem zepsuła całą atmosferę, duch drużyny zaginął. Zawsze tworzyliśmy zgrany zespół, od lat jestem w tej sztafecie i nigdy taka sytuacja nie miała miejsca. Coś jest nie w porządku. Ja nie wyobrażam sobie teraz stanąć z nią na bieżni i biegać razem w sztafecie - mówiła mocno Justyna Święty-Ersetic.
Czytaj również: Włosi zakpili z siatkarskiej federacji. "Nie śledzicie tego?"
Sztab tłumaczy się, że bardzo późno dowiedział się o zasadach, według których między eliminacjami a finałem można dokonać tylko jednej zmiany w sztafecie. Stąd zmieniło się podejście do startów Kiełbasińskiej. Nasza doświadczona zawodniczka utrzymuje, że o tym było wiadomo znacznie wcześniej.
Sprawa nie jest czarno-biała. Nie wiadomo kto zawinił, kto popełnił błąd. Wiceprezes Polskiego Związku Lekkiej Atletyki, Tomasz Majewski, zapowiada jednak wyjaśnienie sprawy.
Po mistrzostwach wydamy oświadczenie, w którym o wszystkim opowiemy. Na razie skupiamy się na sporcie - przekazał, cytowany przez portal sport.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.