Pod koniec czerwca, na Walnym Zjeździe Sprawozdawczo-Wyborczym Delegatów PZN została podjęta decyzja odnośnie wyboru nowego prezesa. Zaskoczenia nie było i został nim Adam Małysz, który przejął schedę po Apoloniuszu Tajnerze.
Tym samym w polskich sportach zimowych kończy się pewna era. Apoloniusz Tajner był bowiem prezesem związku od 2006 roku. Zgodnie z prawem nie może już ubiegać o kolejną reelekcję.
Wynik wyborów był jednak znany już od dawna. Adam Małysz był bowiem jedynym kandydatem na to stanowisko. Byłego skoczka z Wisły poparła zdecydowana większość delegatów. Otrzymał 77 głosów na tak z 80, trzy głosy były nieważne.
Zainteresowanie wyborami w PZN było ogromne. Na zjeździe pojawił się m.in. prezydent RP Andrzej Duda i prezes PKOl Andrzej Kraśnicki.
Sekret Małysza
W rozmowie z "Interią" Adam Małysz przyznał, że musiał przekonywać żonę i córkę do tego, by mógł wystartować w wyborach na prezesa Polskiego Związku Narciarskiego. Okazuje, że były skoczek potrzebował na to trochę czasu.
W pierwszym momencie na pewno ważny był Andrzej Wąsowicz. On od roku za mną chodził i próbował mnie przekonać, żebym startował. Na początku stawiałem duży opór. Później były momenty lepsze i gorsze. Na pewno nic wbrew żonie czy rodzinie bym nie zrobił - zaczął.
Potrzebowałem długiego czasu, by przekonać żonę i córkę, żeby się na to zgodziły. Miałem pewne argumenty, które je do tego przekonały - dodał po chwili.
Następca Apoloniusza Tajnera dodał, że ma nadzieję, iż sprosta trudnemu zadaniu. Małysz zapowiedział, że związek będzie dążyć do tego, żeby inne dyscypliny (nie tylko skoki narciarskie) również się rozwijały.
Zobacz także: Wstrząsające fakty z życia Maradony. Szokujące nagranie
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.