Białoruś odzyskała niepodległość w 1991 roku. Dopiero trzy lata później system w kraju zmieniono na republikę prezydencką. Wtedy też po raz pierwszy głową państwa został Alaksandr Łukaszenka, który rządzi do dziś.
Sport jest mu bliski. Dwa lata temu przyczynił się do ściągnięcia do kraju Diego Maradony. Legendarny piłkarz został prezesem Dynama Brześć. Został tam powitany niczym król, choć funkcję pełnił krótko.
Wódka i prace rolne sposobem na pandemię
Początek pandemii to zawieszenie rozgrywek sportowych na świecie. Na Białorusi jednak nic takiego nie miało miejsca. Mimo głosów sprzeciwu, m.in. piłkarze grali zgodnie z harmonogramem.
Prezydent apelował do mieszkańców. Mówił, że aby uniknąć wirusa wystarczy pić wódkę, pracować w polu, chodzić do sauny i unikać spotkań z kochankami.
Gów** prawda. Kiedyś Włoch przyjechał do mnie na Białoruś. Poszedł na saunę i pił wódkę. W ten sposób pokazywaliśmy mu naszą tradycję, a nie robiliśmy z tego lekarstwa na wirusa - komentował Sierhij Alejnikow, były piłkarz, w rozmowie z tuttomercato.com.
Zapalenia płuc miną, a ludzie potrzebują chleba - odpowiadał Łukaszenka.
Prezydent lekceważąco podchodził do zmarłych na wirusa. Mówił, że jeden był gruby, drugi stary, a trzeci fajtłapą, co chodził po ulicach.
Przeszedł koronawirusa
Łukaszenka lubi grać w hokeja. W kwietniu sieć obiegły zdjęcia, na których widać, jak rozgrywa mecz. Jeden z jego uczestników zachorował na COVID-19, jednak prezydent nie zamierzał się izolować, ani poddać testowi.
W lipcu okazało się, że przeszedł koronawirusa. Jak twierdzi, choroba miała u niego przebieg bezobjawowy.
Spotykacie dziś człowieka, któremu udało się przeżyć koronawirusa na nogach, bezobjawowo, jak powiedzieli mi lekarze. Jak mówiłem, 97 proc. populacji przechodzi tego wirusa bezobjawowo - mówił do żołnierzy.
Sport poróżnił go z... Władimirem Putinem. Kiedy w Rosji odwoływano większość wydarzeń, na Białorusi życie sportowe toczyło się normalnym rytmem. Proputinowskie media nazywały Łukaszenkę wtedy szaleńcem.
Czytaj także: Białoruś. To zdjęcie przejdzie do historii!
Zwyciężył w cieniu zamieszek
W niedzielę na Białorusi odbyły się wybory prezydenckie. Według sondażu exit polls zaprezentowanego przez reżimową telewizję Łukaszenka uzyskał 80 proc. głosów. Szefowie komisji wyborczych publikują jednak wyniki, które są na korzyść jego głównej rywalki - Swiatłany Cichanouskiej.
Sytuacja w kraju jest niespokojna. W kraju wybuchły zamieszki, a według nieoficjalnych informacji do Mińska skierowano czołgi. Niespokojnie ma być także w innych miastach, np. Grodnie, Brześciu czy Witebsku.
Milicja zaczęła zatrzymywać ludzi i użyła granatów hukowych - podawał niezależny portal tut.by.
Internet został częściowo zablokowany, żeby utrudnić koordynację działań protestujących przeciwko wynikom wyborów. Rządowy exit poll nie ma nic wspólnegorzeczywistością - mówił w TVN24 dziennikarz Andrzej Poczobut.
Nie brakuje głosów, że wyniki sfałszowano. Alaksandr Łukaszenka jednak nadal ma rządzić krajem, w którym rośnie społeczne niezadowolenie.
Możliwość fałszowania głosów wynikała też z tego, że wybory zaczęły się już trzy dni przez właściwym terminem. To dało sporo czasu na manipulacje. Jestem przekonany, że nigdy nie poznamy prawdziwych wyników tego głosowania - mówił w rozmowie z WP dr hab. Andriej Moskwin.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.