- Świat bez nieba, narodów i religii. To jest wizja pokoju, który ma wszystkich ogarnąć. To jest wizja komunizmu, niestety - po tych słowach Przemysława Babiarza odnoszących się do piosenki Johna Lennona "Imagine" w trakcie ceremonii otwarcia igrzysk olimpijskich w Paryżu, Telewizja Polska postanowiła odsunąć dziennikarza od komentowania ich dalszego przebiegu.
Komentator wrócił do Polski i szybko okazało się, że TVP postanowiła przywrócić go do pracy przy igrzyskach, o czym poinformował "Fakt". - Strony wspólnie ustaliły, że fundamentalną regułą obiektywizmu i etyki dziennikarskiej jest oddzielenie informacji od subiektywnego komentarza. Obowiązuje to każdego reportera, prezentera czy komentatora - przekazało biuro komunikacji korporacyjnej TVP.
Po dłuższym czasie dziennikarz przerwał milczenie i udzielił wywiadu dla wspomnianego tabloidu. Pytany o to, czy przytoczone słowa dot. utworu legendarnego piosenkarza naruszały zasady bezstronności dziennikarskiej, zaprzeczył, sugerując, że opierały się na słowach Johna Lennona, "który przyznawał się do inspiracji manifestem komunistycznym Karola Marksa".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Przemysław Babiarz przerwał milczenie po aferze z igrzyskami olimpijskimi
W dalszej części rozmowy Przemysław Babiarz powiedział, że w trakcie całego zamieszania związanego z jego osobą, otrzymał mnóstwo SMS-ów z wyrazami wsparcia od osób, których na co dzień nie spotykał. Mógł liczyć na pomoc przyjaciół i rodziny. Jednocześnie przekazał, że informacja o zawieszeniu nie była dla niego łatwa do "przełknięcia", ale zachowywał spokój.
To było trudne, ale sam fakt, że zostałem zawieszony, a nikt nie kupował mi natychmiast biletu powrotnego do Polski, dawał mi nadzieję, że może ten stan się zmieni. Po drugie, cały czas byłem z kolegami, którzy mnie zastępowali, a szczególnie z Szymonem Borczuchem, którego szalenie cenię. Za jego lojalność i wielką rzetelność przygotowywania się do transmisji. Byłem z nimi, przychodziłem też na sesje pływackie. Ale przyznaję, że było to dla mnie nowe doświadczenie. Przykre, ale nie traumatyczne. Wiedziałem, że robota dla widzów, dla kibiców jest zrobiona i to bardzo rzetelnie. Byłem więc spokojny. Ale nie ukrywam, że było mi troszkę przykro - powiedział "Faktowi" Przemysław Babiarz.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.