Tegoroczne rozgrywki Ligi Narodów były wyczerpujące. FIVB postanowiła zmienić nieco format turnieju. Kiedyś reprezentacje rywalizowały przez pięć tygodni, rozgrywając trzydniowe turnieje. W systemie każdy z każdym, okrążając czasami cały świat, dochodziło do ostatecznych rozstrzygnięć.
Później sześć najlepszych ekip grało w Final Six. Był to wtedy szósty weekend zmagań, więc bywało to wyczerpujące. Rok temu przez pandemię koronawirusa stworzono bańkę w Rimini. Zespoły grały więc tylko w jednym miejscu, bez kibiców, bez podróży.
Tym razem zasady się zmieniły. Było sześć turniejów, a każda reprezentacja brała udział w trzech z nich i w sumie mierzyła się nie z każdym, ale z 12 z 15 przeciwników. Do turnieju finałowego awansowało siedem najlepszych ekip oraz gospodarze, w tym wypadku byli to Włosi.
Ostatecznie Biało-Czerwoni nie mieli większych problemów z zakwalifikowaniem się do finałów Ligi Narodów. Tam trafili na Iran, który w ćwierćfinale odprawili po tie-breaku. W półfinale przegrali po fatalnym meczu z USA, by ostatecznie łatwo rozprawić się z nieźle prezentującą się, ale dość odmłodzoną, ekipą z Włoch.
Polacy zdobyli więc brązowy medal. Po wygranej nad gospodarzami doszło do ceremonii, w trakcie której otrzymali upragnione krążki. Kiedy nadeszła kolej Karola Kłosa, ten dostał medal i kiedy wystawił rękę, by otrzymać uścisk od oficjela z FIVB, ten już chwycił kolejny medal i pominął środkowego. Ten postanowił poradzić sobie sam i... pogratulował sobie drugą ręką.
Tę zabawną sytuację pokazał na Instagramie. Na zwolnieniu widać, że wszystko działo się bardzo szybko, a gest Kłosa mógł zostać zwyczajnie niezauważony.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.