Wokół wylotu Białorusnki z Tokio zrobiło się spore zamieszanie. Początkowo miała lecieć do Warszawy, a później poinformowano, że wybiera się do Wiednia. W stolicy Austrii wylądowała środę po południu. Wieczorem ma trafić do Polski.
Przypomnijmy: w niedzielę białoruska sprinterka poinformowała, że w związku z krytyką działań władz sportowych Białorusi została odsunięta od udziału w igrzyskach olimpijskich w Tokio. Funkcjonariusze białoruskich władz związkowych próbowali ją zmusić do wylotu na Białoruś przez Stambuł. To się jednak nie udało.
W poniedziałek biegaczka zwróciła się na lotnisku z prośbą o pomoc do japońskiej policji. Policjanci zabrali ją z lotniska. Trafiła do polskiej ambasady, gdzie udzielono jej wizy humanitarnej, uprawniającej do przybycia do naszego kraju.
Klucz: bezpieczeństwo...
Cała sprawa otoczona jest nimbem tajemnicy. Wszystko ze względów bezpieczeństwa. Mąż Cimanouskiej zbiegł z Białorusi na Ukrainę. A białoruski reżim pokazywał, że nie szczypie się z tymi, którzy działają wbrew niemu. W maju zmuszono do lądowania samolot rejsowy z opozycyjnym dziennikarzem Ramanem Pratasiewiczem na pokładzie. Został on aresztowany i uwięziony przez KGB.
We wtorek w Kijowie znaleziono zwłoki Witala Szyszoua. Białorusin był aktywistą, działaczem Domu Białoruskiego na Ukrainie. Zaginął w poniedziałek. Jego ciało, powieszone, znaleziono w jednym z kijowskich parków. Miał być wcześniej inwigilowany. Przez kogo? W tej chwili nie wiadomo.
Samolot z Cimanouską na pokładzie ma wylądować w Warszawie w środę około godziny 15:00.
Oficjalnie potwierdzamy, że ma naszą wizę humanitarną i jest pod naszą opieką dyplomatyczną. Ale ze względów bezpieczeństwa nic więcej nie możemy w tej chwili powiedzieć - mówi o2.pl wiceszef MSZ Paweł Jabłoński.
... ale czy na pewno?
Dość krytycznie do działań MSZ w tym zakresie odniósł się jednak były ambasador RP w Japonii Jacek Izydorczyk. W rozmowie z o2.pl skrytykował on postępowanie władz, a niektóre z działań określił mianem "teatralnych".
Odnośnie do strony technicznej, znanej całemu światu, aż nadto widoczny jest brak profesjonalizmu i narażenie wizerunku RP. Nie było potrzeby, żeby dyplomaci w Tokio pokazali się publicznie w roli bagażowych. Wystarczyło żeby samochód wjechał do garażu. Nikt by nic nie widział. Tragarze też pozostaliby niezauważeni. Co do drogi na lotnisko - to było ono mniej teatralne - mówi Izydorczyk.
Z pewną wstrzemięźliwością podchodzi też do oceny działań resortu spraw zagranicznych w tej sprawie.
Pozostawię do oceny czytelników porównanie reakcji naszych władz i MSZ oraz mediów do reakcji władz, MSZ i mediów np. Niemiec, Francji czy Wielkiej Brytanii. Emocje są dla dzieci - kwituje były ambasador.
Polska - i co dalej?
Warto zaznaczyć, że nad Wisłą jest niemała mniejszość białoruska. Polska też mocno zaangażowała się w pomoc demokratycznej opozycji Białorusi po ubiegłorocznych wyborach prezydenckich w tym kraju. Były dyplomata z polskiej placówki w Mińsku chwali działania MSZ w sprawie sportsmenki. Dodaje jednak łyżkę dziegciu.
Dobrze, że jej pomogli, ale to nie zmienia faktu, że stolicą białoruskiej opozycji jest Wilno, nie Warszawa. A co do bezpieczeństwa... Kilka lat temu białoruskie służby wysłały za pewną osobą, która miała spotkanie z przedstawicielami MSZ w Polsce, "ogon" aż do Białegostoku. Poczynali sobie śmiało. Myśli pan, że teraz to się jakoś bardzo zmieniło? - mówi o2.pl.
W Polsce działa kilka organizacji pomocy Białorusinom. Za najważniejsze uchodzą Dom Białoruski i Centrum Białoruskiej Solidarności. Obie organizacje funkcjonują w Warszawie. W Białymstoku działa zaś Centrum Pomocy Humanitarnej SOS Białoruś, mające pomagać osobom narodowości polskiej represjonowanym przez reżim Aleksandra Łukaszenki.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.