Leo Beenhakker zmarł 10 kwietnia 2025 roku, po długiej chorobie, w wieku 82 lat. Utytułowany Holender był w latach 2006 - 2009 selekcjonerem polskiej reprezentacji piłkarskiej. Jako pierwszy w historii awansował na Mistrzostwa Europy, a do legendy przejdzie starcie z Portugalią, które Polacy wygrali 2:1.
Jednym z członków kadry holenderskiego szkoleniowca był Tomasz Zahorski. Napastnik Górnika Zabrze został niespodziewanie powołany przez Leo Beenhakkera do kadry w 2007 roku. W wywiadach twierdził, że wraz z Michałem Pazdanem i Łukaszem Gargułą mogą prezentować "international level".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Leo Beenhakker każdego uznawał za "international level". Szczególnie wspierał tych niedocenianych chłopaków, młodych. Każdy z nas miał wiarę, że wejście na ten poziom jest możliwe. Potrafił trafić do doświadczonych zawodników jak Boruc, Żurawski, Bąk czy Krzynówek, ale też podnieść na duchu tych młodych. Wzbudzał zdrową konkurencję. - wspomina w rozmowie z o2.pl sam Zahorski.
Dziś były kadrowicz jest trenerem młodzieży. Pracuje m.in. jako asystent selekcjonera w reprezentacji Polski U-19. O śmierci Leo Beenhakkera dowiedział się z social mediów.
Bardzo zasmuciła mnie ta sytuacja. Zdawałem sobie jednak sprawę, że trener Beenhakker chorował. Nie ma co ukrywać, że to była dla mnie wyjątkowa postać. Zawsze we mnie wierzył - mówi.
Zahorski uważa, że współpraca z utytułowanym Holendrem miała wpływ na jego karierę. Podkreśla, że z warsztatu Beenhakkera czerpali też inni szkoleniowcy.
Zdecydowanie nadal w pracy trenera czuję wpływ Leo Beenhakkera. Miałem przyjemność współpracować m.in. z Adamem Nawałką i Andrzejem Dawidziukiem. Każdy z nich wiele wyciągnął ze współpracy z Holendrem - wskazuje Tomasz Zahorski w rozmowie z o2.pl.
Zahorski wskazuje, że Leo Beenhakker bardzo zżył się z kadrowiczami. Choć miał kilka twarzy, "zawsze był szczery i autentyczny".
Od samego początku starał się być dla nas autorytetem i piłkarskim ojcem. Kiedy trzeba było kogoś pochwalić, chwalił. Kiedy chciał kogoś skarcić – skarcił. Miał swoje różne oblicza, ale zawsze był szczery i autentyczny. Prywatnie poświęcał nam też wiele czasu, był dostępny przed i po treningach. Dodawał wiary mentalnej i poczucia stanowczości w kadrze. - wspomina Leo Beenhakkera były kadrowicz.
Okazuje się, że holenderski selekcjoner zawsze myślał o drużynie. Zahorski przekonał się o tym na własnej skórze.
Przyjechałem na zgrupowanie reprezentacji do Wronek. To było chyba trzecie moje zgrupowanie. Wyszedłem 20 minut przed treningiem na boisko, aby potrenować. Wziąłem ze sobą jedną piłkę. W pewnym momencie wyszedł trener Leo Beenhakker i zobaczył, że jestem sam na boisku. Nic mi nie powiedział, ale przekazał to trenerowi Andrzejowi Dawidziukowi. Poprosił, aby trener uświadomił mnie że nie wychodzimy z jedną piłką, ale z całym workiem. Długofalowo myślał o drużynie. Od samego początku grał na zespół - podkreśla Tomasz Zahorski, który zaznacza, że czas spędzony w kadrze Beenhakkera był pełen "anegdot i różnych sytuacji".
Marcin Lewicki, dziennikarz o2.pl
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.