To był wyjątkowy Wimbledon. Bez względu na to czy wygrałaby Ons Jabeur, czy Jelena Rybakina, dla obu miał to być premierowy triumf w turnieju wielkoszlemowym. Obie tenisistki od samego początku grały znakomicie, a dodatkowo bardzo efektowanie. Finał zapowiadał się więc niezwykle obiecująco.
Ons Jabeur była faworytką w Rolandzie Garrosie. Tam przegrała w I rundzie z Magdą Linette i bardzo jej zależało na dobrym występie w kolejnej imprezie wielkoszlemowej.
Tak też się stało. Rozstawiona z numerem 2. tenisistka z Tunezji w II rundzie pokonała Katarzynę Kawę. Potem poradziła sobie m.in. z Elitse Mertens czy Tatjaną Marią w półfinale. Droga łatwa nie była, ale każdy kolejny krok dawał nadzieję na happy end.
Jelena Rybakina w rankingu do tej pory była w trzeciej dziesiątce. Na Wimbledonie miała sporo trudnych przepraw. Pokonała m.in. Coco Vandeweghe, Biancę Andreescu, Quinwen Zheng czy Simonę Halep.
Czytaj też: Koszmar gwiazdy Realu. Okradziony i... odurzony?
Finał był świetnym widowiskiem. Pierwszy set padł łupem Jabeur, ale w dwóch kolejnych po znakomitej walce reprezentantka Kazachstanu postawiła kropkę nad "i". Co ciekawe, po ostatniej piłce nie było na jej twarzy zbyt wielu emocji ani radości, mimo że dokonała rzeczy wybitnej.
Ons Jabeur była nieco zawiedziona. Zrobiła jednak wszystko, co mogła, na korcie zostawiła serce. Docenili to kibice, którzy już po ceremonii na korcie centralnym, czekali na zawodniczkę z Tunezji. Razem z nią świętowali, gratulowali jej, a także robili pamiątkowe fotki. Dla nich była zwyciężczynią, bo choć nie przeszła do historii jako triumfatorka, zaprezentowała się ze znakomitej strony.
W tym roku odbędzie się jeszcze jeden turniej wielkoszlemowy. Na kortach twardych w Nowym Jorku rywalizacja zapowiada się bardzo ciekawie.