Pod koniec grudnia ubiegłego roku Kasjusz Życiński poinformował, że odchodzi z najpopularniejszej organizacji "freak fight" w Polsce, czyli Fame MMA. Co więcej, kibice mogli zobaczyć go w nowej roli, ponieważ został włodarzem nowej federacji Prime Show MMA. Tam też stoczył pojedynek z Mateuszem Murańskim.
"Muran" lądował na deskach, ale walczył do samego końca, pokazując wielki charakter. Po czterech rundach Życiński wygrał walkę jednogłośną decyzją sędziów.
Zobacz także: Wstrząsające fakty z życia Maradony. Szokujące nagranie
"Don Kasjo" obecnie nie ma najlepszych relacji z włodarzami Fame MMA.
Mocny atak "Don Kasjo". Co na to "Boxdel"?
Życiński w rozmowie z Arturem Wilanowskim nie gryzł się w język, gdy opowiadał o Michale 'Boxdelu' Baronie. Mówił m.in. o "syndromie sztokholmskim".
"Boxdel" cały czas mi serduszka wysyła na Instagramie. Ale to tyle. Cały czas się podlizuje i serduszka wysyła. Chyba mu brakuje "Don Kasjo". To się jakoś nazywa, że zakochał się w swoim oprawcy. Syndrom sztokholmski. Najpierw go zlałem, a później się zakochał w swoim oprawcy - powiedział Kasjusz.
Przypomnijmy, że podczas Fame MMA 12 w Ergo Arenie "Don Kasjo" najpierw pokonał Marcina Wrzoska. Nawet nie wyszedł z oktagonu, by po chwili wygrać z Michałem "Boxdelem" Baronem, współwłaścicielem Fame MMA.