Nie tak miało być, nie tak to miało wyglądać. Fernando Santos miał odmienić oblicze reprezentacji Polski w piłce nożnej. Następca Czesława Michniewicza okazał się jednak totalnie nietrafionym wyborem. Santos nie osiągnął z Biało-Czerwonymi żadnego sukcesu. A kompromitacji i niepowodzeń było naprawdę sporo...
Największa i najbardziej bolesna przytrafiła się w Kiszyniowie, gdzie Polacy sensacyjnie przegrali z Mołdawią. Kiepskie wyniki doprowadziły do tego, że już od jakiegoś czasu dyskutowano o konieczności zwolnienia Santosa.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Czara goryczy przelała się przy okazji spotkania eliminacji do Euro 2024 w Tiranie. Polacy słabo spisali się w starciu z Albanią i przegrali 0:2. Po tej porażce odbyły się rozmowy Santosa i prezesa PZPN Cezarego Kuleszy, które przyniosły decyzję o zakończeniu współpracy tych dwóch stron.
Dymisja wiąże się m.in. z pieniędzmi, które trzeba będzie wypłacić Santosowi za zerwanie kontraktu przed czasem. Mówi się o wypłacie za dwa miesiące pozostające do końca pierwszego umownego etapu, czyli łącznej kwocie niemal 1,5 mln zł - informuje tymczasem "Business Insider".
Przekazano też, że cały kontrakt Santosa opiewa na niecałe 2 mln euro rocznie, a więc około 8,8 mln zł. To czyni go najlepiej zarabiającym selekcjonerem w historii naszego kraju - podkreśla "BI".
Bieda? Nie w PZPN-ie
Na Santosa wydano wielką kasę, ale warto mieć na uwadze, że PZPN biedny bez wątpienia nie jest.
Najnowszy dokument podsumowujący 2021 r. pokazuje, że wtedy łączna kwota aktywów w dyspozycji PZPN wynosiła ponad 227 mln zł. Największą część stanowiły aktywa trwałe (191,5 mln zł), a dokładniej inwestycje długoterminowe (179 mln zł) - podaje "BI".
175 mln zł ulokowano w czteroletnich obligacjach skarbowych. Reszta to natomiast nieruchomości inwestycyjne. Zostały one wycenione na 3,8 mln zł.
Roczne dochody PZPN-u wynoszą podobno około 327 mln zł. Około 40 proc. to wpływy z umów sponsorskich, reklamowych, marketingowych i praw telewizyjnych. 13 proc. przychodów to środki z ministerstwa sportu, a 8 proc. stanowią zyski ze sprzedaży biletów. Swoje do budżetu dorzuca też FIFA czy UEFA.