To był ogromny szok. 18 października portal nzherald.co.nz poinformował o śmierci zaledwie 25-letniego Seana Wainui. Był jednym z czołowych rugbystów w tym kraju i wielką gwiazdą sportu. Pozostawił żonę i dwójkę małych dzieci.
Nasze myśli są z Seanem, a szczególnie z jego żoną Paige i córkami Kawawariki i Arahią. Mają nasze pełne wsparcie. Śmierć tego zawodnika będzie mocno odczuwalna dla wszystkich związanych z rugby - mówił Mark Robinson, dyrektor nowozelandzkiej federacji rugby.
To było samobójstwo? Szokujące doniesienia
Ostatnie doniesienia medialne mrożą krew w żyłach. Służby podejrzewają, że wypadek rugbysty nie był przypadkowy. Koroner Louella Dunn potwierdziła, że śmierć 25-latka traktowana jest jako "podejrzenie samobójstwa".
Policja poinformowała o szczegółach. Około godz. 7:50 czasu lokalnego służby otrzymały informacje o samochodzie, który uderzył w drzewo w pobliżu miejscowości Tauranga. Pomimo starań medyków, którzy przybyli na miejsce, zawodnika nie udało się uratować. Był jedynym pasażerem samochodu.
Wyjątkowy hołd złożyła mu jego żona Paige. Zamieściła w sieci poruszający wpis, w którym podziękowała mężowi za lata spędzone razem.
Jestem absolutnie rozsypana. To ogromny ból wiedzieć, że moja druga połówka opuściła ten świat. Zawsze będę cię wspominać. Kocham cię za bycie najbardziej niesamowitym mężem i ojcem, jakim byłeś i za te wyjątkowe lata, które dostaliśmy tutaj na ziemi - pisała.