O całej sprawie szeroko rozpisują się media w Stanach Zjednoczonych. Teryn Gregson od ponad pięciu lat pracowała jako dziennikarka dla PGA Tour, amerykańskiej organizacji zrzeszającej profesjonalnych golfistów.
Czytaj także: pędził z 8-miesięczną córką. Internauci oburzeni
Od marca zeszłego roku, gdy wybuchła pandemia, dziennikarka pracowała zdalnie. Powrót pracowników PGA Tour do biura planowany był na 1 czerwca tego roku. Jednakże ze względu na wariant delta koronawirusa, pracę zdalną wydłużono do 31 października.
Od 1 listopada pracownicy mogli wrócić do biura, ale obowiązywał specjalny protokół sanitarny dla niezaszczepionych. Takie osoby musiały nosić maseczki we wszystkich wspólnych pomieszczeniach, także w centrum fitness. Mogły je zdjąć tylko przy biurku (zachowując dystans społeczny) oraz podczas spożywania posiłku.
Teryn Gregson, która spodziewa się drugiego dziecka i jest w 22 tygodniu ciąży, koronawirusa przeszła w sierpniu ubiegłego roku. Nie zdecydowała się jednak na szczepienie i powinna podlegać obostrzeniom. Poprosiła jednak o zwolnienie z ich przestrzegania z powodów - jak informuje USA Today - religijnych.
Pracodawca nie przychylił się jednak do takiego wniosku, a kilka dni później Gregson - zatrudniona na pełen etat - została zwolniona. - Nie mogłam pracować w taki sposób, by nie naruszać moich przekonać religijnych - podkreśliła dziennikarka, cytowana przez USA Today.
Czytaj także: tego jeszcze nie było. Hitowy rywal Marcina Najmana?
PGA Tour w specjalnym oświadczeniu wyjaśniło, że nie było potrzeby przyznania Gregson religijnego zwolnienia, bo szczepienia dla pracowników nie są obowiązkowe, a protokół bezpieczeństwa dla osób niezaszczepionych został stworzony po konsultacjach z pracownikami.
Dziennikarka twierdzi, że odrzucono jej wniosek, ponieważ był "nieuzasadniony". Jak poinformowała na łamach USA Today, rozważa skierowanie sprawy do sądu przeciwko byłemu już pracodawcy.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.