Dariusz Michalczewski słynie z tego, że nie gryzie się w język. Dlatego też szerokim echem odbija się jego obecność w programie Małgorzaty Domagalik "Niech gadają" w Kanale Sportowym. "Tiger" odpowiedział na wiele trudnych i pikantnych pytań.
Czytaj także: Fame MMA pobiło rekord. Ujawniono, ile sprzedano PPV
Na początku programu został zapytany o możliwy powrót do ringu. Czy faktycznie jest kwota, która by go do tego przekonała? Okazuje się, że nie. Nawet 10 mln euro! Taka suma pieniężna nic by nie zmieniła w jego życiu.
Nikogo na mnie nie stać. Myślę, że nawet i za dziesięć milionów euro bym nie wyszedł do ringu. Moje walki można oglądać w Internecie, widać tam, jak wygrywam, jestem szczupły. A dziś nic w moim życiu nie zmieni to, czy będę miał dziesięć milionów więcej czy nie - powiedział Michalczewski.
Czytaj także: Co na to Ronaldo?! Jego partnerka pozuje nago na jachcie
Michalczewski jeździł po pijaku
W wywiadzie Michalczewski mówił także o sytuacjach z przeszłości związanych z alkoholem i narkotykach. Przyznał, że zdarzało mu się jeździć po pijaku. Nawet rozbił auto w Hamburgu, uciekł z miejsca zdarzenia. Wszystko wcześniej już opisał w książce.
Gdyby mnie wtedy złapali, to pewnie miałbym przerąbane, byłbym na pierwszych stronach gazet. Czy teraz jeżdżę po pijaku? Nie, ale kiedyś jeździłem. Wiem, że to złe i nie można - wyjaśnił.
"Narkotyki? Kiedyś spróbowałem. Zajarałem jointa, walnąłem kreskę. Siedziałem w tym wielkim świecie w Niemczech, choć wszystko to jak już przestałem być sportowcem. Jak wciągnąłem taką kreskę, to dłużej można się było bawić" - odpowiedział Michalczewski.
Były bokser sporo opowiadał także o stanie polskiego pięściarstwa. Padło wiele mocnych słów.
Czytaj także: Fame MMA pobiło rekord. Ujawniono, ile sprzedano PPV