Stawką pojedynku w Las Vegas był tytuł mistrza świata organizacji WBC w wadze ciężkiej, ale gra tak naprawdę toczyła się o coś więcej. To miał być koniec wielkiej trylogii, jakiej kibice boksu nie widzieli od dwóch dekad.
Czytaj także: Jędrzejczyk błyszczała na gali. "Jak prawdziwa królowa"
Pierwsza walka Fury'ego i Wildera odbyła się 1 grudnia 2018 roku, kończąc się remisem. Dzięki temu Amerykanin zachował pas mistrza świata federacji WBC. Na kolejne starcie trzeba było poczekać do 22 lutego 2020 roku. Wówczas lepszy okazał się Tyson Fury, wygrywając przez nokaut w siódmej rundzie.
Teraz miało nastąpić definitywne rozstrzygnięcie. Już w pierwszej rundzie widać było, że będzie to prawdziwa wojna w ringu.
Walkę można podzielić na dwie części. Początkowo inicjatywę przejął Wilder, który zaczął bardzo agresywnie. Był szybki na nogach i zadawał mocne ciosy. Od trzeciej rundy Fury wrzucił jednak wyższy bieg. Mistrz przez cały pojedynek starał się wykorzystać swoją wagę (był o prawie 18 kg cięższy od przeciwnika).
Szala zwycięstwa zmieniała się jak w kalejdoskopie. Najpierw leżał Amerykanin, później na deskach był Brytyjczyk. Obaj mieli lepsze i gorsze momenty, jednak król okazał się tylko jeden.
Fury zadał ostatni cios
Koniec nastąpił w 11. rundzie. Wycieńczony organizm Wildera nie pozwolił mu na obronę ciosów. Fury raz za razem trafiał Wildera podbródkowymi, aż prawym sierpowym ściął rywala z nóg. Ciężki nokaut zakończył trylogię!
Czytaj także: Podolski chwali się mięśniami. "Jak u Ronaldo"
Warto zaznaczyć, że Starcie Fury - Wilder III oglądało na hali w Las Vegas 16 tys. widzów, którzy łącznie za bilety zapłacili ok. dziesięć mln dolarów. Najdroższe wejściówki z miejscem pod ringiem kosztowały nawet dziesięć tys. dolarów za sztukę.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.