Skoki narciarskie w Czechach mają duże tradycje. Reprezentujący Czechosłowację Jiri Raska wywalczył złoto olimpijskie w 1968 roku, później Jaroslav Sakala został mistrzem świata w lotach, a Jakub Janda wywalczył Kryształową Kulę za zwycięstwo w Pucharze Świata.
Obecnie ta dyscyplina jest na skraju upadku. W całym sezonie 21/22 tylko raz zawodnikowi z Czech udało się zakwalifikować do drugiej serii konkursu - Roman Koudelka zdobył 4 punkty w Titisee-Neustadt.
Czytaj także: Najlepszy polski sędzia o korupcji. "Namawiano mnie"
Trudna sytuacja sportowca. Musi opłacać swoje starty
Kariery w ostatnim czasie zakończyli Viktor Polasek i Cestmir Kozisek. Ze skokami nie zamierza się żegnać Filip Sakala, syn Jaroslava, który jest legendą czeskich skoków.
Presja jest duża, a im bardziej się chce, im bardziej się człowiek stara, tym gorzej to wychodzi. Ubiegłego lata zacząłem trenować z Petrem Janskym i w krótkim czasie wykonałem mały progres - powiedział Filip Sakala w rozmowie ze skijumping.pl.
Skoczek jest w bardzo trudnej sytuacji. Aby sfinansować swoje przygotowania, będzie musiał pracować na cały etat. To dla niego duże utrudnienie.
Nie mam jasnej informacji od trenerów i wszystko wskazuje na to, że nie znajdzie się dla mnie miejsce w kadrze. Będę pracował na pełen etat, żeby sam sfinansować sobie całe przygotowania. Skocznie w Czechach są w kiepskim stanie, zatem trzeba będzie wyjeżdżać na zagraniczne zgrupowania. To będzie spore wyzwanie, ale motywacji do skakania wciąż jest u mnie mnóstwo - skomentował.
Sakala poradził sobie już z... lękiem wysokości. Zapewnił, że opanował go w dużym stopniu, ale nie zamierza nigdy np. skoczyć na bungee. Niewykluczone, że będzie można zobaczyć go w akcji na skoczni w dniach 23-24 lipca w Wiśle, podczas inauguracji Letniej Grand Prix.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.