Al Snow po latach sportowej emerytury znów dał o sobie znać. Gwiazdor organizacji WWE podczas spędzania wolnego czasu na plaży Santa Rosa w Destin na Florydzie popisał się heroicznym aktem odwagi.
Zobacz także: Marcin Najman wraca do oktagonu
Były wrestler w pewnym momencie usłyszał krzyki. Jak zrelacjonował dla portali TMZ.com, od razu zaczął się rozglądać i wówczas dostrzegł chłopca, którego od plaży odciągał mocny prąd.
58-latek nie czekał na reakcje ratownika, bowiem ten był oddalony od miejsca zdarzenia i najprawdopodobniej nie miałby szans na skuteczną interwencję. Dlatego Al Snow bez chwili zawahania rzucił się na pomoc dziecku.
Dzięki Bogu, udało mi się. W porę złapałem go za ramię, ponieważ duża fala zaczęła go odciągać jeszcze dalej. Gdybym go nie złapał, to najprawdopodobniej wypłynąłby w głąb oceanu - mówił Al Snow na rozmowie z portalem TMZ.com.
Zobacz także: Nietypowy akt miłości Artura Szpilki
Sam jednak przyznał, że w pewnym momencie przeżył kryzys. Obawiał się bowiem, że obaj mogą stracić życie. W trakcie interwencji jedna z fal zabrała ich obu pod wodę i to właśnie wtedy ogarnęło go przerażenie. W porę jednak się uspokoił i dopłynął z chłopcem do brzegu.
Dzięki zimnej krwi byłego wrestlera dziecko nie doznało żadnych obrażeń. Sam natomiast wspomniał, że nigdy nie zapomni reakcji matki chłopca, która płakała i bardzo emocjonalnie mu dziękowała po tej interwencji.
Zobacz także: Popek zszokował fanów