W ubiegłą sobotę Tyson Fury zmierzył się z debiutującym w boksie Francisem Ngannou. Większość ekspertów przewidywała, że brytyjski bokser bez problemu rozprawi się ze swoim rywalem.
Przebieg starcia był jednak zupełnie inny. W trzeciej rundzie cały świat wstrzymał oddech - Fury wylądował na deskach po potężnym ciosie Ngannou. Brytyjczyk zdołał jednak wrócić do pojedynku i ostatecznie wygrał pojedynek niejednogłośną decyzją sędziów. Werdykt ten zbulwersował jednak wielu ekspertów i obserwatorów, którzy byli pewni zwycięstwa byłego mistrza UFC.
W piątek (3.11.) w brytyjskich mediach ukazało się zdjęcie Fury'ego wykonane niespełna tydzień po walce. Widać na nim, że słynny bokser wciąż liże rany po niedawnym pojedynku. Fotografia, którą żyją redakcje na wyspach, przedstawia Tysona i jego żonę Paris w angielski mieście Morecambe. Pod lewym okiem Fury'ego łatwo dostrzec solidną opuchliznę, która z pewnością pozostanie z nim przez kilka najbliższych dni.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Starcie z Ngannou miało być dla Fury'ego rozgrzewką przed długo wyczekiwaną walką z Ołeksandrem Usykiem. Jeszcze niedawno wiele mówiło się o tym, że do pojedynku, którego stawką będą pasy łącznie czterech federacji, dojdzie 23 grudnia.
Okazuje się jednak, że obrażenia, które Fury poniósł w walce z Ngannou, wpłynęły na przesunięcie tego terminu. Oficjalnie potwierdził jeden z promotorów brytyjskiego boksera, Frank Warren w wywiadzie dla "The Guardian".
Walka odbędzie się przed 2 marca i będzie to starcie o tytuł niekwestionowanego mistrza wagi ciężkiej i o wszystkie cztery pasy - przekazał Warren.
Promotor zdradził również, że Fury w walce z Ngannou doznał urazów, które wyłączają go z treningu na kilka tygodni, co wpływa na przesunięcie starcia z Usykiem. Jednocześnie Warren potwierdził, że gdyby brytyjski bokser łatwo rozprawił się ze swoim ostatnim rywalem, walka na którą czeka cały bokserski świat miałaby miejsce jeszcze w tym roku.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.