We wtorek rosyjskie pociski trafiły prosto w mieszkanie 11-letniej sportsmenki Jekateriny Djaczenko w jej rodzinnym Mariupolu. Budynek się zawalił, dziewczynka nie miała szans, by wydostać się spod gruzów. Zginęła na miejscu.
Nie żyje młoda ukraińska gwiazda sportu
O śmierci uzdolnionej nastolatki poinformowała w środę na Instagramie jej trenerka, Anastazja Meszczanenkowa. "Nigdy bym nie pomyślała, że w XXI wieku może dojść do czegoś takiego. To niesprawiedliwość, że umierają niewinne dzieci. Nie mam słów, jest tylko ból" - czytamy w poruszającej relacji trenerki na portalu społecznościowym.
Na tragiczną wiadomość o śmierci młodej sportsemnki zareagowali nie tylko jej znajomi i przyjaciele, ale i sławy świata sportu. W mediach społecznościowych wskazują na okrucieństwo wojsk Putina, które za cele obierają sobie obiekty cywilne.
Moja koleżanka zmarła w Mariupolu. Była utalentowaną dziewczyną. Miała podbijać świat sportu, dawać ludziom uśmiechy. Czym zawiniły dzieci? Wierzę, że dla wszystkich zaangażowanych w te okrucieństwa jest miejsce w piekle. I to jak najszybciej - napisała na Facebooku Alina Broszkowa, przyjaciółka zmarłej gimnastyczki.
Nie mogę w to uwierzyć… nasza koleżanka z Ukrainy podzieliła tę straszną tragedię. To cudownie czułe stworzenie jest już aniołem. Nie mogę uwierzyć, że żyjemy w tak okrutnym świecie - napisała w mediach społecznościowych bułgarska gimnastyczka Iliana Raeva, przewodnicząca Federacji Gimnastyki Rytmicznej.
Czytaj także: Niech świat usłyszy. Apel z Kijowa do Eda Sheerana
Mariupol jest atakowany przez Rosjan od ponad trzech tygodni. Armia rosyjska otoczyła miasto i praktycznie nie pozwala cywilom opuszczać go "zielonymi korytarzami", nie wpuszcza do miasta konwojów z pomocą humanitarną.
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski informował w nocy z wtorku na środę, że w Mariupolu "w nieludzkich warunkach żyje około 100 tys. mieszkańców, bez jedzenia, bez wody, bez leków, całkowicie zablokowanych, pod ciągłym ostrzałem".
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.