Ondrej Chren od dziecka kochał piłkę nożną. Pierwsze kroki w futbolu stawiał w rodzinnej miejscowości Cifare. Potem trafił do zespołu TJ Horneho Ohaja i spędził tam osiem sezonów. Zyskał sobie na tyle duży szacunek, że w pewnym momencie został kapitanem. Niestety, 30-latka nie ma już wśród nas.
Informację o śmierci młodego Słowaka jako pierwszy przekazał jego klub. Dopiero później na jaw wyszło kilka szczegółów. Stało się tak za sprawą jego życiowej partnerki. Barbora w mediach opowiedziała wstrząsającą historię.
- Wieczorem położyłam się po raz ostatni w miłosnych objęciach kogoś, kto pojawił się w moim życiu w najgorszym momencie. Po przebudzeniu stwierdziłam, że coś jest nie tak. Nie czułam obok siebie osoby, na którą liczyłam, że będzie przy mnie zawsze. Dla żartu napisałam do niego SMS-a z pytaniem, gdzie jest. Byłam więcej niż pewna, że wstał wcześniej i nie chciał mnie obudzić - mówi w portalu sport24.sk.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Niestety, szybko okazało się, że Ondrej jest w domu, ale już nie żyje. Barbora odnalazła jego ciało w łazience. To było najstraszniejsze przeżycie.
- Nie dostałam odpowiedzi i już nigdy jej nie otrzymam. Nigdy nie zapomnę, jak trzymanie jego martwego ciała rozdzierało moje serce na miliard kawałków. Krzyczałam i błagałam go, żeby się obudził. Na próżno. Wszystko zniknęło na zawsze to już nigdy nie będzie moje prawdziwe życie - dodała.
W tej chwili nie wiadomo, co dokładnie się stało w domu Chrena. Słowackie media informują, że policja wszczęła śledztwo, które ma wyjaśnić, czy nie doszło do przestępstwa. Więcej odpowiedzi da sekcja zwłok.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.