Niepokojący incydent podczas mundialu w Katarze miał miejsce w czwartek 24 listopada w Barwa Village na przedmieściach Dohy. Katarscy urzędnicy przerwali wywiad transmitowany na żywo przez argentyńską telewizję El Trece. Do dziennikarza Joaquina Alvareza podszedł mężczyzna w białej tunice i nakazał mu zakończyć rozmowę z fanem na wózku inwalidzkim.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Obejrzyj także: Eksperci komentują zachowanie Michniewicza. "Cieszy mnie ta dyskusja"
Katarscy urzędnicy nakazali zakończyć wywiad. "Bałem się, że mnie aresztują"
Media społecznościowe obiegł fragment argentyńskiego programu telewizyjnego "Nosotros a la Mañana" z Kataru. Widać na nim reportera Joaquina Alvareza, który żartuje z kibicami reprezentacji Argentyny na temat ich ulubionej stacji telewizyjnej. Przeprowadza także wywiad z fanem na wózku inwalidzkim.
W pewnym momencie do dziennikarza podchodzi urzędnik w białej tunice. Towarzyszy mu dwóch innych mężczyzn. Przedstawiciel organizatorów pucharu świata nakazuje reporterowi przerwać wywiad. Macha także na operatora kamery, aby skierował ją w inną stronę. Siedzący w studiu dziennikarze od razu zwracają uwagę na zachowanie katarskich urzędników.
Oto cały Katar – podkreśla jeden z nich.
Transmisja została wznowiona dopiero z samochodu. Joaquin Alvarez opisał, że tuż po zdarzeniu poproszono jego ekipę filmową o opuszczenie terenu "prywatnego". Dziennikarz zwrócił uwagę, że posiadali wszelkie niezbędne pozwolenia na filmowanie.
Byłem przerażony, myślałem, że mnie aresztują. Osoba, która przerwała transmisję wysiadła z furgonetki i powiedziała nam w bardzo niegrzeczny sposób, że nie możemy tutaj filmować, ponieważ to teren prywatny. Odpowiedziałem mu, że pokazujemy coś pozytywnego, ale nalegali, że powinniśmy stamtąd pójść. Chcieli nawet w pewnym momencie zabrać nasz sprzęt – podkreślił Alvarez.
Katarczycy grozili ekipie filmowej. "Przykład surowej cenzury"
Głos po incydencie zabrał Nicolas Magaldi, który zastępuje Alvareza jako prowadzącego "Nosotros a la Mañana" gdy jego kolega relacjonuje mistrzostwa świata.
To przykład surowej cenzury w Katarze. Zakryli kamerę, nie pozwolili filmować, a urzędnik nawet się nie przedstawił – podkreślił dziennikarz.
W ostrych słowach do sytuacji odniosła się także żona Joaquina Alvareza. – Nie da się cieszyć takim mundialem – oceniła.
Podobny incydent z udziałem duńskiej ekipy filmowej miał miejsce w Katarze niespełna dwa tygodnie temu. Reporter TV2 Rasmus Tantholdt prowadził transmisję na żywo z Chedi Hotel w Katara Cultural Village. W pewnym momencie niezidentyfikowani ochroniarze nakazali mu zakończyć transmisję i zagrozili rozbiciem kamery.
Zaprosiliście tu cały świat. Dlaczego nie możemy filmować? To miejsce publiczne. Grozisz nam rozbiciem kamery. Jeżeli chcesz zniszczyć nasz sprzęt, to proszę bardzo – bronił się dziennikarz, ale ostatecznie transmisja i tak została przerwana.