Kilka dni temu przypomniał się dramat z udziałem Christiana Eriksena na Euro 2020. Tym razem piłkarz drugiej ligi norweskiej miał atak serca podczas meczu. W dwunastej minucie rywalizacji Emil Palsson upadł na murawę bez kontaktu z rywalem. A to nie rokowało dobrze.
Czytaj też: Piotr Żyła znów zaskoczył. Jego wpis robi furorę
Przy zawodniku natychmiast pojawili się medycy. Rozpoczęli reanimację, która trwała kilkanaście minut. Pozostali piłkarze na prośbę ratowników udali się do szatni, a kibiców wyproszono z trybun.
Islandzki piłkarz - podobnie jak Eriksen na Euro - wygrał tę walkę. Odzyskał przytomność kiedy był znoszony z boiska do karetki. W szpitalu przeszedł szczegółowe badania. Ostatnio po raz pierwszy od dramatycznego zdarzenia spotkał się z mediami.
Zobacz również: Skandal w USA. Matka kazała: "uderz ją". Zobacz, co zrobiła
Chcę zacząć od podziękowań. Dziękuję klubowi za to, jak sobie z tym poradził. Dziękuję za wsparcie, które otrzymałem. Nie jest pewne, czy będę jeszcze mógł grać w piłkę, ale na razie o tym nie myślę - przyznał, cytowany przez vg.no.
Chwilę później opisał całą sytuację ze swojej perspektywy. To może wprawić w osłupienie.
Nie miałem tętna przez trzy i pół, prawie cztery minuty. Przez cztery minuty byłem martwy. Czuję się bardzo szczęśliwy, że żyję - dodał z przejęciem.
Islandczyk przeszedł już operację wszczepienia defibrylatora. To pomoże mu, jeśli taka sytuacja kiedykolwiek się powtórzy.
Zobacz również: Rosyjska sportsmenka dyskryminuje... mężczyzn. Mówi o koszmarze
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.